Teraźniejsza Prawda nr 404 – 1989 – str. 138
rozciągającym się kilka mil i przez kilka lat nie mieli w ogóle pastora, a jedynie sporadycznie kazanie – rozpierzchli się więc jak owce nie mające pasterza. Pod koniec naszych przedłużających się zebrań, członkowie kościoła poprosili br. Stetsona o roztoczenie nad nimi tej samej pasterskiej opieki, a br. Stetson zgodził się to uczynić od pierwszego maja. Modlę się, aby Bóg pobłogosławił pastora i zbór. Amen. Jeśli nadal będę żyw i zdrów, zamierzam (jeśli taka będzie wola Pańska) udać się po pierwszym maja w »dalsze regiony« i głosić uszom potępionego świata o szybkim sądzie Bożym, jednocześnie dając domownikom »pokarm na czas słuszny«”.
ŚMIERĆ BRATA STETSONA
Brat Stetson prowadził w Edinboro aktywną służbę prawie do czasu swojej śmierci w wieku 64 lat. Br. Russell napisał poniższy nekrolog, który ukazał się w Z (Reprints) 46 pod nagłówkiem BR. G. W. STETSON:
„Śmierć pokonała naszego brata. Zmarł w swoim domu w Edinboro, w Pensylwanii 9 października 1879 roku. Mimo iż wydarzenie to nie było całkowicie niespodziewane, ponieważ od pewnego czasu poważnie chorował, to jednak jego śmierć była poważnym ciosem dla wielu jego przyjaciół zarówno w kraju i za granicą. Był kochany i szanowany przez miejscowych współtowarzyszy ze wszystkich denominacji oraz przez zgromadzenie, w którym był pastorem. Był wiernym podpasterzem, stale mówiącym swoim słuchaczom – co było silnym bodźcem do świętego i czystego życia, jak i to, co wypełniało jego własną duszę radością oraz spokojem i co pomagało jemu żyć »ponad światem« – o pojawieniu się Niebiańskiego Oblubieńca, Króla Chwały i fakcie wspólnego zbierania się pod Jego władzą. Nasz brat był człowiekiem posiadającym niezwykłe umiejętności i kiedy chwała i piękno Słowa Bożego zajaśniały w jego sercu, zrezygnował z możliwości zrobienia błyskotliwej kariery w świecie i zdobycia politycznych zaszczytów, aby mógł głosić o Chrystusie. Prawda wiele go kosztowała, kupował ją jednak z zadowoleniem.
Uroczystości pogrzebowe (ustalone na najbliższą niedzielę) odbyły się w »Normal Hall«, kościele, który w tej miejscowości najbardziej nadawał się do tego celu. Dla okazania szacunku, wszystkie pozostałe kościoły były zamknięte, ponieważ ich pastorzy brali udział w posłudze pogrzebowej.
Prośba umierającego brata, aby wydawca tej gazety wygłosił kazanie pogrzebowe została spełniona. Około 1200 osób uczestniczyło w uroczystościach pogrzebowych, dając tym samym dowód głębokiego szacunku, jakim cieszył się nasz brat.
kol. 2
Jego rodzina i zgromadzenie głęboko odczują tę stratę, lecz nie smucą się jako ci, którzy nie mają żadnej nadziei.
Jeśli jesteś naczyniem złotym, a twój brat jedynie drewnianym nie bądź zarozumiały. To Bóg sprawia, że się różnicie. Im bardziej Bóg jest hojny, tym większej wymaga pokory. Najbogatsze kopalnie są zawsze najgłębsze”.
Poniżej przytaczamy fragment nekrologu, który jeszcze w 1879 roku ukazał się w Worlds Crisis:
„Nasz bardzo umiłowany Pastor tylko na chwilę spoczął, zakończywszy »on dobry bój wiary«. Z nadzieją oczekuje korony żywota, która już wkrótce będzie dana tym wszystkim, którzy z miłością przyjęli pojawienie się Dawcy życia. Zbór utracił prawdziwego przyjaciela Bożego, niemniej, wiara domagać się będzie jego powrotu z śmierci do życia, gdy »ożyją umarli twoi«. Dla niego tajemnicą religia nie była. Była to utarta droga, którą kroczył przez ponad czterdzieści lat. Sześć lat temu przybył do Edinboro i został uznany za pastora zboru Bożego (powszechnie nazywanego kościołem adwentystów) i wiernie służył Bogu oraz zborowi aż do maja tego roku, kiedy to położyła go gorączka pacierzowa, z której całkowicie nigdy się nie wyleczył. W czasie gdy przebywał z nami, Pan za jego pośrednictwem powiększył tutejszy zbór o 58 członków, którzy usłyszeli i uwierzyli. Oby ci umiłowani, którzy żyją nadal naśladowali go tak, jak on naśladował Chrystusa, zachowując w pamięci jego modlitwy i napomnienia ofiarowywane w Duchu i mocy. Słowa pociechy na prośbę N. White zostały wypowiedziane przez br. C. T. Russella z Pittsburgha”.
Brat Johnson wspomina, że gdy miał sześć lat mieszkał w Edinboro i był na pogrzebie br. Stetsona i tam po raz pierwszy zobaczył br. Russella. Dokładnie przypominał sobie atmosferę głębokiej czci i głębokiego przepełnionego żalem szacunku, jaka panowała na cmentarzu. W E 14, na str. 27, br. Johnson tak omawia 1Sam. 25:1 oraz śmierć antytypicznego Samuela: „W ten sposób zwróciliśmy uwagę na odejście ze świata ostatnich członków kościoła filadelfijskiego, szczególnie ich przywódców – braci G. Storrsa, G. W. Stetsona itd., którzy żyli przez pewien czas w okresie laodycejskim i zostali uznani za godnych uniknięcia szczególnych prób tego okresu z powodu ich filadelfijskiej wierności”.
Jesteśmy bardzo zadowoleni i wdzięczni Panu za przywilej przedstawienia tych spraw jako wyrazu szacunku w obecnym okresie dla tych wybitnych sług Bożych, którzy byli użyci jako ostatni członkowie antytypicznego Samuela i w tak efektywny sposób zostali użyci przez Pana do pomazania br. Russella, małego antytypicznego Dawida!
P ‘82,73.