Teraźniejsza Prawda nr 404 – 1989 – str. 132
Matka wcześnie nauczyła go uznawać Niebiańskiego Ojca i naszego Zbawiciela Jezusa. Osobiste doznanie wiary w Chrystusa było jednakże tajemnicą dla jego umysłu, którą często z niepokojem pragnął poznać. Często potajemnie się modlił. Ale czasami słyszał z ambony, że człowiek, który przeklinał jest tak samo, jeśli nie bardziej skłonny nawrócić się do Chrystusa niż ten, który modli się do Boga o zbawienie. To go zasmuciło, uważał bowiem, że jego przypadek był bardziej beznadziejny niż chłopców, o których wiedział, że bluźnili. Pocieszyło go czujne pouczenie matki, zaprzeczające takiej nauce.
Mając osiemnaście lat George w swoich rozmyślaniach wzruszał się w pewnym sensie dobrocią Bożą okazaną jemu że postanowił od tego czasu poszukiwać Pana aż Go znajdzie. Powziął decyzję, że codziennie będzie się modlił, aby Bóg ukazał mu potrzebę Zbawiciela, którą teoretycznie rozumiał, ale której nie doświadczył. Światło stopniowo rozpraszało ciemność jego umysłu, aż ukorzył się przed Jezusem i przez Niego przyszedł do Boga, chociaż wtedy nie powiedział o tym nikomu.
Krótko po tym śmierć jedynej siostry wzmaga pragnienie młodego Georga pojednania się z Bogiem. Po zadaniu matce kilku ogólnych pytań odnoszących się do Boga i Chrystusa, gdy został sam ugiął się przed Boską miłością. Pewnego dnia wspomniał jej, że bardzo lubi słuchać pewnego człowieka, który zawsze przyjemnie mówi o Jezusie. Wówczas matka zapytała: „czy ty jesteś chrześcijaninem?”. Było to tak. niespodziewane pytanie, że prawie zaniemówił, ale w końcu odpowiedział, że głęboko tę sprawę rozważa. Matka odpowiedziała, że już wcześniej to zauważyła. Od tego czasu często wspólnie rozmawiali i modlili się. Była ona pod wieloma względami prawdziwą matką, a on nigdy nie przestał wielbić Boga za nią.
Ostatecznie, mając dziewiętnaście lat, br. Storrs wstępuje do kościoła kongregacyjnego pomimo kalwinizmu i trzy lata później szczęśliwie poślubia kobietę tej samej wiary. Dwa lata później rozpoczyna się choroba jego żony, która po trwających cztery i pół roku cierpieniach oraz próbach kończy się jej zwycięską śmiercią. W czasie choroby żony nigdy nie zapominał o powołaniu go przez Boga do głoszenia Ewangelii. Przez wiele lat wykorzystywał swoje talenty w modlitwach i na zebraniach kościoła, ale często rozmyślał nad tym, że jako duchowny powinien szerzej publicznie głosić Chrystusa. Po raz pierwszy dał się namówić do wysłuchania kazania pastora metodysty. Piekło ich było gorące, ale ich „wolna łaska” starała się poprawić niektóre jego (piekła) bluźnierstwa. Odtąd jednak wzrastała pewna zażyłość między nim i metodystami.
Mniej więcej w tym czasie, gdy umarła jego żona, przyłączył się do metodystów i w 1825 roku w wieku dwudziestu dziewięciu lat został wędrownym kaznodzieją metodystycznym. Wtedy ożenił się powtórnie z panną Waterman. Mieli jedną córkę. W 1836 roku objął stanowisko pastora w kościele metodystycznym
kol. 2
w pełnym wymiarze czasowym i jeszcze więcej podróżował. Dynamiczna osobowość i talent kaznodziejski szybko przyniosły mu uznanie. Awansował na stanowisko starszego przewodniczącego i wymieniono go jako poważnego kandydata na stanowisko biskupa. Począwszy od 1836 roku wszedł w konflikt z biskupami, którzy robili wszystko co było w ich mocy, aby cenzurować jego kazania zawierające nauki sprzeciwiające się niewolnictwu. Ta opozycja przekonała br. Storrsa, że osobista odpowiedzialność jest tą właściwą postawą jaką powinien zająć i nie może oddać swojej odpowiedzialności w ręce biskupów, synodów oraz prezbiterów, choćby najlepszych. Był wysoce ceniony i szanowany w kościele metodystycznym, ale wiedział, że broniąc doktryny o warunkowej nieśmiertelności zrywa przyjazne związki z metodyzmem. Dlatego w 1840 roku zupełnie wystąpił on z kościoła metodystycznego, po szesnastu latach ścisłego związku z nim.
W 1837 roku na podłodze wagonu w pociągu relacji Boston – Nowy Jork znalazł anonimową zniszczoną i zabrudzoną broszurę zatytułowaną „Stan pośredni” (The Intermediate State), którą w wolnej chwili przeczytał. Dowiedział się, że broszura ta była dziełem „Diakona” Henryego Grew z Filadelfii. Zwróciła jego uwagę na możliwość całkowitej zagłady złych ludzi, zamiast zachowania ich w grzechu i cierpieniu. Wydawało mu się to dziwne, że tak wiarygodny i biblijny argument można było wyprowadzić w obronie tego, co on sam nigdy dotąd nie wątpiąc w doktrynę o nieśmiertelności ludzkiej duszy – uważał za naukę bezwartościową. Z wielką uwagą kontynuował badanie tego tematu, początkowo nie wchodząc w dyskusję z nikim, a jedynie badając wersety Pisma Świętego. Później br. Storrs konsultował się z wieloma duchownymi. Wyrażane przez nich ostre sprzeciwy coraz mocniej przekonywały go o biblijności tego nowego poglądu. Po około trzech latach uważnego badania Biblii, prowadzenia dyskusji i korespondencji z wybitnymi duchownymi w Stanach Zjednoczonych, całkowicie został przekonany, że człowiek nie posiada wrodzonej nieśmiertelności, ale otrzymuje ją jako dar od Boga jedynie przez Chrystusa. Był również przekonany, że Bóg całkowicie zniszczy grzeszników w drugiej śmierci.
Br. Storrs za podstawę swoich przekonań przyjął „Biblię i tylko Biblię”. Napisał trzy listy do wybitnego, zaprzyjaźnionego z nim duchownego M. E., który przyznał, że nie może udzielić odpowiedzi na te argumenty i że wcale nie próbował tego uczynić. Później wspólnie się naradzili i brat Storrs przystał na jego propozycję opublikowania owych trzech listów. Nie zważając na koszty wiosną 1841 roku opublikował je pod tytułem Pytanie: czy dusze grzeszników są nieśmiertelne? Trzy listy.
Mniej więcej w tym samym czasie został on wciągnięty w krąg przywódców, będących zwolennikami br. Williama Millera i jego nauk o drugim adwencie, gdzie jego poświęcenie i