Teraźniejsza Prawda nr 380 – 1987 – str. 140
Biblie i tłumaczenia
Amerykańskie Towarzystwo Biblijne odnotowało, że narodowe Towarzystwa Biblijne na świecie, które funkcjonują jako połączony zespół znany pod nazwą Zjednoczonych Towarzystw Biblijnych, rozpowszechniły w 1986 roku ponad pięćset milionów egzemplarzy Pisma Świętego, więcej niż w jakimkolwiek poprzednim roku. Wziąwszy pod uwagę, że na ziemi żyje dziesięciokrotnie wyższa liczba ludności, przy istniejącej ilości egzemplarzy, jedna Biblia przypada na dziesięć osób, czyli posiada ją dziesięć procent ludności.
Dzięki pomocy ze strony istniejących na świecie Towarzystw Biblijnych prowadzone są prace nad przetłumaczeniem Biblii na pięćset pięćdziesiąt pięć języków. Tłumaczenia te wzbogacą liczbę języków, ocenianą na 1829, na które obecnie przetłumaczono przynajmniej jedną księgę Pisma Świętego, choć jeszcze nie całą Biblię. ABS oraz sto jeden innych Towarzystw Biblijnych na całym świecie, tworzących związek Zjednoczonych Towarzystw Biblijnych (który uformował się 40 lat temu w 1946 roku), bierze czynny udział w opisanych powyżej przedsięwzięciach pełniąc rolę ciała wspomagająco-koordynującego. Każde tłumaczenie zostało podjęte na prośbę jakiegoś kościoła, misji lub innej organizacji, a w niektórych przypadkach na prośbę więcej niż jednego z nich.
Strach przed piekłem może wygasnąć
Jeden ze znanych historyków kościoła twierdzi, iż wydaje się, że według współczesnej myśli chrześcijańskiej piekło znacznie ostygło a nawet zniknęło, mimo iż wielu nadal uważa je za rzeczywistość. Przerażające wyobrażenia piekła z przeszłości zniknęły ze współczesnej literatury religijnej, włącznie z tekstami teologicznymi a przeprowadzane ankiety pokazują, że wiara w tego rodzaju los jest mniejsza od o wiele silniejszej i szerzej rozpowszechnionej nadziei związanej z niebem.
Nawet w fundamentalistycznych kazaniach, jak stwierdza historyk Martin Marty, stara groźba strasząca „piekielnym ogniem i potępieniem” straciła swe wywołujące dreszcz znaczenie. Marty, wpływowy uczony luterański z teologicznej szkoły przy Uniwersytecie w Chicago, oświadcza, że zanikanie pojęcia piekła w nowoczesnej świadomości jest „jednym z ważniejszych, choć nadal prawie nieudokumentowanych, kierunków współczesności”.
Twierdzi on, że powstała uderzająca różnica w stosunku do przeszłości, gdy wierni przedstawiali sobie Boga jako istotę skazującą niektórych ludzi na wieczne, ogniste męki. Obecnie kościoły podejmują wysiłki, aby nie przedstawiać Boga jako istotę pałającą gniewem. W artykule zatytułowanym „I cóż to się stało z piekłem?” opublikowanym w The Lutheran, dwutygodniku wydawanym przez
kol. 2
Amerykański Kościół Luterański, Marty pisze, że dawne przedstawienia piekła pochodziły często z niebiblijnej literatury, sztuki i folkloru.
W przypadku wyznania rzymskokatolickiego, mówi Marty, jednym z jego najznaczniejszych ustępstw „jest wyrzucenie czyśćca i piekła”, które budziły w przeszłości strach, zmuszający starsze pokolenia do przestrzegania obalonych obecnie zarządzeń. „Katolicy przyłączyli się do innych chrześcijan nie przez unieważnienie doktryn o wiecznym potępieniu, ale dzięki temu, że przestali je poważnie traktować” — dodaje Marty.
Ankieta Gallupa z 1980 roku ujawniła, że siedemdziesiąt jeden procent Amerykanów wierzy w życie przyszłe, przy czym taki sam procent wierzy w niebo, lecz jedynie 53 procent wierzy w piekło, nawet jeśli jego charakter nie jest określony. Mimo iż przeprowadzone badania wykazują, że wiele osób wierzy, że istnieje pewnego rodzaju piekło, Marty stwierdza, że nie traktują go jako groźby, która zagrażałaby im samym. Jedynie jeden procent czytelników miesięcznika U.S. Catholic, wydawanego w Chicago przez Claretian Fathers and Brothers, powiedziało w ankiecie z 1983 roku, że obawia się piekła.
Inna opublikowana niedawno ankieta, którą przeprowadził tygodnik USA Weekend, pokazuje, że siedemdziesiąt dwa procent Amerykanów uważa, iż ma wspaniałe szanse, aby znaleźć się w niebie.
Otrzymaliśmy życzliwe komentarze na temat propagowanych przez nas nauk o piekle. Powinniśmy nadal prowadzić i rozszerzać walkę wymierzoną przeciwko teoriom o wiecznych mękach i świadomości umarłych (antytypicznym Zebie i Salmanowi, Sędziów 8:5).
Powszechny wzrost niemoralności
Barbara Tuchman, znany współczesny historyk, określa obecne czasy jako wiek rozdarcia, „w którym straciliśmy wiarę w pewne rodzaje moralnego zrozumienia dobra i zła … co spowodowało, że ludzie czują się niepewnie”. Winę za taki stan rzeczy zrzuca na brak takiego modelu, wśród ról pokazywanych w telewizyjnych programach rozrywkowych, powieściach i wiadomościach prasowych, który mógłby stać się obiektem podziwu, oraz na nieobecność religii jako wpływu kształtującego życie ludzi. Pomimo iż zawsze istniała niemoralność osobista, „to rozmiar niemoralności publicznej, która narzuca się przeciętnemu obywatelowi jako coś oczywistego” osiągnął swój szczyt.
Inni potępiają brak norm moralnych, szczególnie w szkolnictwie publicznym. Sekretarz do spraw edukacji w Stanach Zjednoczonych William Bennett domaga się, aby szkoły uczyły studentów jak zdobyć „umiejętność wychodzenia z analfabetyzmu moralnego”. Nawet liberałowie wypowiadają się przeciwko neutralnemu, pozbawionemu wartości nauczaniu,