Teraźniejsza Prawda nr 373 – 1987 – str. 20
Pamiętamy wyjaśnienie Pawła dotyczące drzewa oliwnego, którego korzeń odpowiadał obietnicy danej Abrahamowi, a gałęzie reprezentowały jednostki z narodu żydowskiego. Wyłamywanie tych gałązek od łaski Boskiej stwarzało możliwość wszczepienia w to drzewo oliwne – drzewo Boskiej łaski i uczestnictwa w przymierzu zawartym z Abrahamem – wszystkich tych spośród pogan, którzy gorąco przyjmą Odkupiciela. Tak więc, Apostoł o tych wszystkich wyjaśnieniach dobrze pamiętał. Nie spodziewał się, że będzie w stanie nawrócić Izrael jako naród, lecz życzył żydom, aby dostrzegli miłość, jaką żywił do nich, oraz jego szczere pragnienie niesienia im pomocy. Miał także nadzieję, że być może uda mu się wykorzenić z umysłów innych Apostołów nie tylko uprzedzenie, jakie mogliby jako żydzi okazywać w stosunku do nawróconych pogan, ale też dodatkowo mógłby dopomóc tym, którzy jeszcze nie podjęli decyzji, nie popadli jeszcze w stan ciemności, obrazy itd.
Tu ponownie zamanifestowana jest braterska miłość. Apostoł darzył naród żydowski głęboką miłością, jak to potwierdza jego oświadczenie: „Albowiem żądałbym sam, abym się stał odłączonym od Chrystusa za braci moich, za pokrewnych moich według ciała” (Rzym. 9:3). Nie znaczy to, że pragnie znosić za nich wieczne męki, ani też, że chciałby za nich zginąć we wtórej śmierci, ale że jest chętny pogodzić się z pozbawieniem go uczestnictwa w chwale królestwa jako członka ciała Chrystusowego, gdyby przez to mógł przyprowadzić swój naród do tego chwalebnego stanowiska, owego pierwszego prawa, które należało do żydów jako narodu zanim je odrzucili.
Pobyt w Tyrze w niewielkim gronie trwał siedem dni, tak długo trwało bowiem rozładowanie i załadowanie ich statku. Gdy czytamy opis jak to uczniowie z Tyru wraz ze swymi żonami i dziećmi odprowadzili Apostoła i jego towarzyszy do portu i wszyscy uklękli na wybrzeżu w modlitwie, to stwierdzamy, że ten sam duch uczniostwa był widoczny wszędzie we wczesnym Kościele – był tak samo gorący i tak samo wymowny wśród tych prawdopodobnie mniej rozwiniętych osób z Tyru jak to było w przypadku starszych ze zboru w Efezie, spotkanych w Milecie. Cieszymy się mogąc stwierdzić, że obecnie domownicy wiary posiadają wiele tych samych cech gorącej miłości do braci, mimo że wcześniej wzajemnie się nie znali.
To uderzające podobieństwo przywodzi nam na myśl, gdy niektórzy z przyjaciół, a czasami ich dzieci, odprowadzają nas na dworzec lotniczy, aby powiedzieć „do widzenia”. Prawdziwie, jeden duch wszystkich nas przenika i każdy, komu brakuje tego ducha braterstwa, jedności, będzie się prawdopodobnie stawał coraz chłodniejszy i obojętniejszy, aż całkowicie utraci Prawdę. A każdy, kto rozwija ducha braterstwa, jedności i miłości do wszystkich uczniów Chrystusa, przekona się, że duch ten rośnie, pomnaża się i wzmacnia.
kol. 2
Błogosławiona więź, co jednoczy Nasze serca chrześcijańską miłością; Niech umysły pokrewne się cieszą Taką właśnie społecznością. |
Ktoś ubrał w poetycką formę myśl, mówiącą, że powinniśmy wyrażać nasze uprzejme uczucia względem drugich i oddawać sobie nawzajem uprzejme usługi, gdy mamy ku temu sposobność – nie pozwalając, aby takie sposobności nas omijały i nie pozostawiając uzewnętrznienia swych uczuć aż do czasu, gdy nasi przyjaciele zastygną w śmierci:
Na cóż lina, jeśli się ją rzuci, Gdy głos tonącego dawno już ucichł? Na cóż przyjazna dłoń, gotowa do uchwytu, Gdy minęło niebezpieczeństwo alpejskiego szczytu? Czy potrzeba zachęty ze stron aż tak wielu, Gdy biegnący bezpiecznie dobiegł już do celu? Jakaż wartość pochwały, rzuconej jednym tchem, Gdy już ucho zasnęło śmiertelnym śpiąc snem? Nie, jeśli choć jedno masz dla mnie pociechy Słowo Mów, bym teraz, gdy żyje, cieszył się twą mową. |
Opuściwszy Tyr ich statek dotarł wkrótce do Ptolemaidy. W Ptolemaidzie zamieszkiwało kilku przyjaciół i w ich towarzystwie spędzono jeden dzień. Prawdopodobnie pożegnanie było znowu przepełnione wyrazami sympatii. Następnym punktem podróży była Cezarea, rzymska stolica Palestyny. Filip Ewangelista, jeden z siedmiu diakonów wyznaczonych pierwotnie w Jerozolimie – o czym nie należy zapomnieć – który dokonał dobrego dzieła na rzecz etiopskiego rzezańca, oraz w Samarii, jak z tego widać, zamieszkiwał w owym czasie w Cezarei. Nie posiadamy żadnego wyraźnego oświadczenia określającego liczbę wierzących znajdujących się w tym miejsu, lecz oczywiście większość z tych grup ludu Pańskiego to grupy liczebnie niewielkie.
Przynajmniej pięć osób w zborze należało do rodziny Filipa, bowiem posiadał on cztery córki, o których czytamy jako o niezamężnych siostrach, które prorokowały. Trudno nam się wypowiadać, w jaki sposób prorokowały, prawdopodobnie był to jeden z „darów” Ducha. Możliwe, iż przepowiadały pewne rzeczy, które miały się wypełnić w przyszłości. Widocznie towarzysze Apostoła zabawili w Cezarei dłużej niż zamierzali, uświadomiwszy sobie bowiem, że nie przybędą do Jerozolimy na Święto Przejścia, Apostoł i jego towarzysze nie spieszyli się zbytnio, chcąc dotrzeć do Jerozolimy przed okresem świąt Pięćdziesiątnicy.
Właśnie wtedy, gdy przebywali w Cezarei, Agabus, brat w Panu, który uprzednio już dostarczył ważnych proroctw dotyczących przyszłych wydarzeń, przyszedł do Cezarei,