Teraźniejsza Prawda nr 366 – 1986 – str. 105

    Gdy miał on około pięciu lub sześciu lat jego rodzina przeniosła się z Filadelfii na wieś w pobliże miasteczka Argus, Pa. Ziemi nie mieli tam dużo, ale dom był duży dwupiętrowy, była też stodoła. Mogli uprawiać ogród warzywny i chować kilka kur, uzyskując w ten sposób pomoc żywnościową. Ale kury stały się ulubienicami dzieci, których było czworo, i kiedy kury zabijano dzieci nie chciały jadać ich mięsa! Ojciec ich wówczas pracował jako tapeciarz, sporządzając klej według własnej recepty z mąki i soli.

      Szkoła była w następnym domu a dzieci braterstwa Gohlke choć lubiły się uczyć, lubiły też bawić się. Baseball był ulubionym sportem i młody August nauczył się w pośpiechu zjadać swój obiad, by móc popędzić z powrotem i dalej grać w piłkę. Nauka szła mu tak łatwo, że był w stanie przeskoczyć parę klas i ukończyć ósmą klasę w 1927 roku. Jego nauczycielka, Catherine Newgold, przysłała mu list oświadczając, iż jego ostateczne stopnie są bardzo dobre, szczególnie te z ortografii wynosiły sto procent. Lubił on uczestniczyć w konkursach poprawnej pisowni. Po ukończeniu szkoły podstawowej zaczął naukę w szkole średniej w Sellersville, dojeżdżając przeważnie rowerem.

      W październiku 1927 roku, gdy August jun. nie miał jeszcze dwunastu lat, obaj z ojcem zachorowali na tyfus brzuszny. Zabrano ich obu do szpitala Grandview w Sellersville, gdzie ojciec wkrótce zmarł. Dzień lub dwa po powiadomieniu matki o śmierci męża otrzymała wiadomość, że syn też umarł! Pospieszyła do szpitala pieszo sześć lub więcej mil i doznała ulgi zastawszy syna żywego – błędną informację przesłano z tego powodu, że obaj mieli takie samo imię!

      Oboje rodzice znali prawdę epifaniczną, lecz matka nie potrafiła wyjaśnić jej dzieciom, dlatego tracąc ojca br. August pozbawiony był jego wczesnego wpływu. Chociaż jednak nie miał ojca, miał jego książki. Po przeczytaniu świeckich książek jakie były w domu zaczął czytać religijne. Pierwszą, na którą zwrócił uwagę pewnego deszczowego dnia była książka pt. Co nauczał pastor Russell na temat przymierzy itp., zbyt trudna dla niego, by mógł ją, zrozumieć, odłożył więc ją na bok. Kiedyś spróbował znowu, ale tym razem z lepszym wynikiem. Natrafił na tom pierwszy lub broszurę pt. Życie Śmierć Przyszłe życie (nie jestem pewna, o której mówił) i tym razem stwierdził, że książka jest interesująca i czytał ją chciwie. W 1934 roku matka dała mu Mannę na własność i wówczas w niedziele rano zaczęli uczęszczać do zboru w Doylestown – popołudnia nadal należały do lokalnych gier w piłkę.

      Zbór w Doylestown składał się z dojrzałych braci zarówno wiekiem, jak i znajomością Prawdy, w którym br. August otrzymał wiele pomocy ze strony siostry Hayman, od dwóch sióstr, Anny i Mae, które były dobre dla dzieci, a szczególnie od starszego wiekiem br. Latimera, z którym rozpoczął
kol. 2
korespondencję opowiadając mu w listach o swoich doświadczeniach i radościach z wczesnej młodości związanych z Prawdą i posługą dla niej. W krótkim czasie poświęcił się, co okazał przez chrzest na konwencji we Filadelfii w 1935 roku. Jak później napisał on do br. Latimera, krótko po tym, gdy na okres weekendu przyjechali do nich brat i siostra Hochbaum przeżywając wspólnie miłe chwile. Jestem pewna, że Bóg ich wszystkich błogosławił. … Br. Hochbaum powiedział im wykład na temat wykresu planu wieków i jak o tym pisał br. August „wyjaśniając, dlaczego zło zostało dozwolone podał ogólne zarysy i udowodnił każdy punkt po kolei”. Jego dwie siostry wraz z mężami były również obecne i stawiały pytania. Według jego listu „Br. Hochbaum powiedział matce, że przynajmniej raz w tygodniu w gronie rodzinnym powinniśmy studiować w domu pierwszy tom”. I tak, powołując się na listy br. Hochbauma do nich, „w październiku 1935 roku powstał mały zbór w Argus”. Zbór ten rozwijał się przez wiele lat z br. Augustem jako jego wodzem.

      Br. August i ja po raz pierwszy spotkaliśmy się na konwencji w Chicago, która odbyła się od 15 do 17 listopada 1946 roku w hotelu Morrison, przy zbiegu ulic Clark i Madison. W konwencji uczestniczyłyśmy z moją siostrą Louise Mussetter, podróżując około ośmiuset mil autobusem z Oklahomy. Po zakończonej konwencji wielu z nas spotkało się na międzypiętrze, by pogawędzić w czasie oczekiwania na ostatni autobus lub pociąg z powrotem do domu. Br. August gawędząc ze mną poprosił mnie o adres, mówiąc, iż on regularnie bywa na wykładach br. Johnsona we Filadelfii, robi notatki z wykładów, które następnie przepisuje na maszynie i kopie daje różnym przyjaciołom. Adres otrzymał, ale bez wiedzy mojej siostry! Tymczasem br. Johnson tuż po konwencji miał poważny atak serca i nie mógł przez kilka miesięcy powiedzieć żadnego wykładu w zborze filadelfijskim, dlatego dopiero około wiosny nadszedł list z Pensylwanii od A. Gohlkego do dwu sióstr Mussetter w Oklahomie. Wywołało to następujące komentarze ze strony mojej siostry: „Dlaczego on do nas napisał? Jesteśmy dla niego za stare!” „Tak – pomyślałam – może on nie jest taki młody jak wygląda!”

      Następne listy nadchodziły; zdecydowałam się więc pojechać na konwencję do Filadelfii sama autobusem. Poświęciłam znowu tydzień i podjęłam długą podróż w 1947 roku zatrzymując się w Waszyngtonie na noc, by spotkać się z rodziną Thomsonów. Przybyłam do Miasta Braterskiej Miłości w piątek wieczór. Siostra Hochbaum pomogła mi w odnalezieniu hotelu Roberta Morrisa blisko miejsca zebrań zboru. Po konwencji siostra Stamen i ja przyjęłyśmy na jeden dzień zaproszenie br. Augusta i siostry Gohlke do odwiedzenia ich na wsi – zanim odjedziemy autobusem na zachód, ona do Ohio, ja do Kansas. Po tej wizycie korespondencja wzrosła między Pensylwanią a

poprzednia stronanastępna strona