Teraźniejsza Prawda nr 353 – 1985 – str. 90
kształtował i przygotowywał ich do wiecznego domu w niebie (w. 1, 2, 5), nowe stworzenia w Chrystusie Jezusie ufały (były odważne) i chciały (dosłownie, były zadowolone), w zgodzie z Boskim zarządzeniem, wejść w odpowiednim czasie w stan śmierci (wynijść z ciała – jako domu, miejsca zamieszkania; ekdemeo – z domu), a następnie pójść przy zmartwychwstaniu (gdy Jezus przyjdzie znów w swym drugim adwencie i przyjmie ich do siebie – Jan 14:3) na mieszkanie do Pana (w. 8; być „z Panem w domu” – ASV, RSV; endemeo – w domu).
Ta wspaniała nadzieja pomagała im w służbie dla sprawy Bożej w doskonaleniu aż do śmierci ich nowych stworzeń („wewnętrznego człowieka”) na podobieństwo Chrystusa, tak by mogli Jemu się podobać, zarówno mieszkając (endemeo – w domu) z Nim w swych zmartwychwstałych ciałach w czasie Jego wtórego przyjścia, jak i będąc bez ciała (ekdemeo -poza domem) w stanie śmierci, z dala od Niego i ziemskiego ciała (w. 9). Cały czas byli świadomi, że po zmartwychwstaniu wszyscy muszą stanąć (w greckim stać się jawnymi, jak w w. 11) przed sądową stolicą
kol. 2
Chrystusa, by odebrać swoje nagrody, powiększone ich dobrymi uczynkami i umniejszone złymi (w. 10; Mat. 16:27; Obj. 11:18).
Jak zrozumiale wersety z 2Kor. 4:16-5:10 tłumaczą same siebie, dowodząc, że odnoszą się one tylko do nowych stworzeń – tylko do świętych spłodzonych Duchem Bożym do duchowego życia, „uczestników powołania niebieskiego” (Żyd. 3:1)! Ten ustęp w żadnym wypadku nie odnosi się do ogółu rodzaju ludzkiego. Nie mówi on ani słowa, ze ktokolwiek zachowuje po śmierci świadomość. Nie uczy on, że wynijście z ciała znaczy mieszkanie z Panem, chociaż niektórzy wypaczają 2Kor. 5:8, starając się to udowodnić. Przeciwnie, werset ten, podobnie jak i inne teksty dotyczące tego tematu, dowodzi, że wynijście z ciała – przebywanie w stanie śmierci, bez ciała, „nagim”, „zewleczonym” – jest zupełnie inną rzeczą niż mieszkanie z Panem. Wskazane są tutaj dwa różne stany: (1) „wynijść z ciała”, a (2) „iść na mieszkanie do Pana”.
Ten pierwszy zaczyna się w chwili śmierci nowego stworzenia; ten drugi w przebudzeniu jego zmartwychwstania, w dniu sądu, podczas drugiego adwentu Jezusa.
kol. 1
HISTORIA O MARII JONES I BIBLII
Pragniemy przedstawić interesującą i prawdziwą historię o Marii Jones i Biblii. Maria Jones była pokorną i prostą dziewczyną pochodzącą z walijskiej wsi i zamieszkującą w jednym z najdzikszych regionów dziewiętnastowiecznej Brytanii – w Llanfihangel, w hrabstwie Merioneth, leżącym w północnej Walii.
Tam właśnie, w 1784 roku, dokładnie dwieście lat temu, Maria Jones urodziła się w rodzinie Jakuba i Marii Jones. Prosta, uboga chata tkacza wełny zbudowana pośród gór, skąd prymitywne drogi prowadziły (podobnie jak i dzisiaj) do mało uczęszczanych szlaków i wysoko położonych niebezpiecznych przejść, była prawie całkowicie odcięta od spraw otaczającego ją świata. Jednak niektóre dobre nowiny, dzięki łasce Bożej, docierały nawet do najbardziej odizolowanych obszarów. W owym czasie wielki kaznodzieja, Jan Wesley, rozpoczynał osiemdziesiąty pierwszy rok swego życia, a Jerzy Whitefieid, inny uzdolniony kaznodzieja, współpracujący z nim na terenie Wielkiej Brytanii, nie żył już od prawie czternastu lat. Naśladowcy Whitefielda znani byli jako metodyści kalwinistyczni a w ich liczbie znaleźli się również Jakub i Maria Jones, pokorni i gorliwi członkowie niewielkiego zgromadzenia badaczy Biblii, które wspólnie odprawiało swe praktyki religijne w małym budynku przeznaczonym na spotkania zborowe w pobliżu Llanfihangel. Mała Maria wzrastała tam w wiedzy i miłości do Pana.
kol. 2
W owych czasach, pod panowaniem króla Jerzego III, złe rządy i zaniedbania w służbie religijnej spowodowały w Brytanii wiele zła a owe cieszące się złą sławą, lecz przyciągające swym blaskiem „pałace dżinu”, czyli gospody zapełniające miasta i wsie pijaństwem, stały się przekleństwem kraju. Biblie były rzadko spotykane i bardzo drogie, a ludność mówiąca językiem walijskim, odczuwając brak, domagała się wydanego drukiem Pisma Świętego. W rzeczywistości w większej części Anglii rozpalony był płomień nauk metodyzmu, rozpowszechnianych z gorliwością przez wędrownych kaznodziejów. Lud wzdychał do prawdy religijnej i bardziej sprawiedliwego sposobu życia, a wiele serc w umęczonym grzechem narodzie pod wpływem owego głoszenia nawróciło się do Boga i Chrystusa jako Zbawiciela. Jednakże nadal niewiele było egzemplarzy Biblii.
Kaznodzieje, którzy byli blisko ludu, obserwując to wielkie pragnienie duchowej Prawdy, słusznie domyślali się, że Pan przygotowywał jakąś wielką pracę. I rzeczywiście, poinformowani badacze Biblii żyjący w naszych czasach wyraźnie rozumieją, że ówczesne warunki zwiastowały początek „czasu zamierzonego”, „czasu końca” (Dan. 11:40; 12:4, 9) i zapowiadały oczyszczenie Świątnicy Pańskiej omówione u Daniela 8:14-27, nawiązując do wielkiego żniwa wieku Ewangelii, które miało osiągnąć swój punkt kulminacyjny w czasie ucisku. Począwszy od 1799 roku nastąpił ogromny