Teraźniejsza Prawda nr 336 – 1984 – str. 4

złotym ołtarzu, to po przeniknięciu zapachu kadzidła poza zasłonę i okryciu nim arki przymierza oraz ubłagalni, sam przechodził pod zasłoną. Za każdym razem, kiedy najwyższy kapłan unosił zasłonę, by przejść pod nią, prawdopodobnie odczuwał bojaźń, bo gdyby w jakimkolwiek szczególe zaniedbał wykonania ofiarniczego dzieła, a przez to nie byłoby możliwe do przyjęcia, umarłby w chwili przechodzenia pod zasłoną. Tak też nasz drogi Pan Jezus wiedział, że Jego dzieło musi nadawać się do przyjęcia w sensie najbardziej absolutnym, gdyż w przeciwnym razie utraciłby możność istnienia, tak jakby Go nigdy nie było. Utraciłby wszystko.

      Nie było jednak żadnej ziemskiej istoty, która mogłaby w tym wzmocnić naszego Pana. Nie było nikogo, kto mógłby powiedzieć: wykonałeś wszystko doskonale, nie mogłeś tego zrobić lepiej. Tak więc Pan samotnie udał się do Ojca po Jego zapewnienie, moc i odwagę. Modlił się, „…nie moja wola, lecz twoja niech się stanie”. Ojciec usłyszał Jego modlitwę i udzielił Mu potrzebnego zapewnienia i mocy. Został wysłuchany w sprawie, która była przedmiotem Jego bojaźni. Podczas całej owej nocy i następnego dnia, aż do czasu ukrzyżowania, Pan był spokojny i odważny.

      Lud Boży także powinien odczuwać właściwą bojaźń. Właściwa bojaźń jest dla niego korzystna. Nie powinna jednak prowadzić do powstrzymywania się od wysiłków i marnowania odwagi. Lud Boży powinien mieć tę bojaźń, którą zalecał Apostoł Paweł, gdy mówił: „Bójmyż się tedy, aby snąć zaniedbawszy obietnicy o wejściu do odpocznienia jego, nie zdał się kto z. was być upośledzony” (Żyd. 4:1). Tę właściwą bojaźń posiadał nasz Mistrz, który nigdy nie odczuwał zniechęcenia, nigdy me rezygnował z wykonania zadań powierzonych Mu przez Ojca. Jego bojaźń była bojaźnią synowską, która wywoływała czujność i troskę, rozwagę w postępowaniu i życiu, by zupełnie podobać się Ojcu. Tę bojaźń powinni mieć wszyscy chrześcijanie. Czuwajmy, bo w przeciwnym razie zaniedbamy pewne obowiązki lub przywileje.

      Właściwa bojaźń spowoduje staranne zbadanie siebie. Powinniśmy zapytać siebie: W co wierzę? Dlaczego wierzę? A wtedy przeanalizować to ponownie od podstaw. Powinniśmy w swoich umysłach sprawdzić dowody poprawności wiary. Jeżeli tak postąpimy Bóg wzmocni nas w wierze, On wzmocni nasze serca. Tymczasem, jakiekolwiek zaufanie do siebie i poleganie głównie na własnej mocy może sprowadzić dozwolenie ze strony Boga na zniechęcenie, by w ten sposób pozbawić nas wszelkiej pewności siebie, może też spowodować zdanie sobie sprawy z zupełnej bezradności i słabości oraz konieczności absolutnego polegania na Bogu i stałego wyglądania Jego kierownictwa oraz zachęty. Jako dzieci Boże uczmy się w ten sposób Go oczekiwać. Do tak oczekujących odnosi się Jego obietnica: „Ale którzy oczekują Pana, nabywają nowej siły; podnoszą się piórami jako orły, bieżą
kol. 2
a nic spracują się, chodzą a nie ustawają” (Izaj. 40:31). (Więcej szczegółów na temat czekania na Pana w osobistym życiu znajduje się w Ter. Pr. '56,2).

WSPÓLNE CZEKANIE NA BOGA

      Lud Boży musi, szczególnie osoby poświęcone Bogu, nie tylko właściwie czekać na Niego w swym osobistym życiu, lecz także istnieje potrzeba właściwego zbiorowego czekania na Boga. Ma się rozumieć, że wszyscy czekamy, tęsknimy i modlimy się o zakończenie wyboru i rozwoju w tym życiu przedtysiącletniego nasienia Abrahamowego, ustanowienie Pośredniczącego Królestwa Chrystusowego i danie stanowisk temu nasieniu w Królestwie, by mogło błogosławić wszystkie rodzaje ziemi, tych którzy nie zostali wybrani, sposobnościami restytucji i życiem wiecznym na ziemi. Pragniemy, by następne etapy wielkiego ucisku minęły i aby zapanował prawdziwy i wieczny powszechny pokój (Ps. 72:3, 7; Izaj. 2:2-4;9:7).

      Bądźmy w dalszym ciągu „stróżami”, dostrzegającymi znaki czasów w dobie dzisiejszej, dowody dotyczące dalszych części czasu ucisku a po nim początku Pośredniczącego Panowania. Zdajemy sobie sprawę, że brat Russell w D, 748 przedstawił ewentualną długość czasu „tego wieku”, o czym mówi Łuk. 21:32, jako być może wynoszącą trzydzieści sześć i pół roku. Gdy ten okres liczymy od ustanowienia Izraela jako państwa niepodległego na wiosnę 1948 roku, to trzydzieści sześć i pół roku później wypada na jesień 1984 roku. Wyjaśniliśmy jednak w Ter. Pr. ’83, str. 16, że początek Pośredniczącego Panowania nastąpi nieco później niż w 1984 roku.

      W E 12,368 czytamy: „Przez termin Czasy Pogan (Łuk. 21:24) Jezus miał na myśli 2520 lat, od 607 roku przed Chrystusem (kiedy to Nabuchodonozor zaczął pustoszenie ziemi, którego skutkiem było siedemdziesiąt lat trwające wyludnienie) do 1914 roku (początku wojny okopowej w czasie wojny światowej, gdy szatan zaczął antytypowe, siedemdziesiąt lat trwające pustoszenie chrześcijaństwa)”.

      Niektórzy przyjęli zacytowane oświadczenie jako bardziej lub mniej pewny dowód, że siedemdziesiąt literalnych lat, od jesieni 1914 roku, powinniśmy traktować jako równoległość siedemdziesięciu literalnych lat pustoszenia, następujących po 607 roku przed Chrystusem i dlatego na zasadzie równoległości powinniśmy oczekiwać końca czasu ucisku w 1984 roku. W artykule pod tytułem „70 lat spustoszenia ziemi” (Ter. Pr. ’80, str. 87-90) dowodziliśmy, że „…70 antytypowych lat pustoszenia chrześcijaństwa”, to niekoniecznie siedemdziesiąt literalnych lat, ale okres obejmujący o wiele więcej lat. Dlatego nie powinniśmy spodziewać się, iż siedemdziesięcioletni okres występujący od 1914 roku stanowi równoległość siedemdziesięciu lat pustoszenia występującą od 607 roku przed Chrystusem.

      W Ter. Pr. ’80, str. 90 wskazaliśmy,

poprzednia stronanastępna strona