Teraźniejsza Prawda nr 333 – 1983 – str. 121
DLACZEGO WIERZYMY W ISTNIENIE BOGA
WIARA w istnienie Boga jest praktycznie uniwersalna. Chociaż niektóre jednostki zaprzeczają istnieniu Boga a inne wyrażają wątpliwość co do Jego egzystencji, twierdząc, że nie wiedzą, czy jakiś Bóg jest, czy też Go nie ma, to jednak liczba wierzących jest tak wielka, że usprawiedliwia stwierdzenie, iż większa część ludzkiej rodziny wierzy w istnienie Istoty Najwyższej — Boga. Nigdy nie znano narodu, który nie wyznawałby wiary w jakiegoś Boga. Jest to prawdziwe w każdej epoce w odniesieniu do narodów o wysokiej jak i niskiej kulturze. Tak więc, wiara w Istotę Najwyższą jest praktycznie powszechna. I dlatego też można uważać, że wiara w istnienie Boga wypływa z ludzkiej natury — z konstytucji człowieka — a wyjątki dają się wytłumaczyć jako odchylenia umysłowe, perwersja czy degeneracja, jak naucza nas o tym Pismo: „Głupi rzekł w sercu swojem: Niemasz Boga” (Ps. 14:2).
WIARA W BOGA LEŻY W LUDZKIEJ NATURZE
Otóż stwierdziliśmy, że wiara w Boga leży w ludzkiej naturze — w konstytucji człowieka. Dowodzą tego nauki psychologiczne i frenologiczne. Psychologia naucza, że wiara, oddawanie czci, uwielbienie jak i pragnienie społeczności z Bogiem jest częścią sił duchowych, podobnie jak miłość w odniesieniu do współbliźnich i pragnienie społeczności z nimi. Frenologia posuwa się o krok dalej, lokalizując nawet organy umysłu, przez które wyrażana jest wiara, uwielbienie i cześć oraz pragnienie społeczności z Bogiem. Umiejscawia ona organ, dzięki któremu możliwa jest wiara religijna zaraz poniżej wierzchu czaszki, tuż ponad oczami; a organy umysłu, dzięki którym sprawowana jest miłość, uwielbienie i pragnienie społeczności z Bogiem, umieszczone są w pośrodku górnej części głowy.
Tak więc, budowa mózgu człowieka czyni go zdolnym wierzyć w jakąś Istotę Najwyższą i Ją czcić. Z tego wyciągamy wniosek, że istnienie Boga, tak jak pragnienie pożywienia, wody, własności, wzniosłości, piękna, wiedzy, towarzystwa, itp., jest koniecznym wymogiem ludzkiej natury i implikuje ich istnienie. W ten sposób, w oparciu o konstytucję i właściwości ludzkiego umysłu i duszy, wnioskujemy o istnieniu Boga.
Ci, którzy zaprzeczają istnieniu Boga (ateiści) i ci, którzy twierdzą, że Bóg jest nieznany czy też niepoznawalny (agnostycy) nie potrafią wyjaśnić takiej budowy mózgu i wynikającego z tej budowy moralnego i religijnego poczucia zobowiązania w stosunku do Boga, umiejscowionego, jak to już stwierdziliśmy, w ludzkiej naturze. Powtarzamy tę myśl raz jeszcze, istnienie Boga jest niezbędnym wymogiem moralnej i religijnej konstytucji człowieka — jest ono ugruntowane w ludzkiej naturze lub raczej, ludzka natura jest tak zbudowana, że przystosowuje się do moralnych i religijnych zobowiązań wobec Boga.
PRZYCZYNA I SKUTEK
Dowodzimy istnienia Boga z innego punktu widzenia, a mianowicie, na podstawie związku między przyczyną i skutkiem. Wszelkie doświadczenia potwierdzają, że każde wydarzenie ma swą przyczynę, z tego wyciągamy wniosek, że każde wydarzenie musi mieć swoją przyczynę. Do takiego rozumowania zmusza nas doświadczenie. Niewątpliwie nasze doświadczenie poświadcza, iż każde wydarzenie zostało spowodowane przez jakąś przyczynę. Dlatego też, przeanalizowanie wstecz licznych wydarzeń i ich przyczyn, doprowadza nas ostatecznie do pierwszych wydarzeń implikujących pierwszą przyczynę, która jako taka musi być bezprzyczynowa, a więc, wieczna.
kol. 2
Tę pierwszą przyczynę nazywamy Bogiem lub jak to ujmuje Pismo Święte: „Który wszystkie rzeczy zbudował [stworzył], Bóg jest” (Żyd. 3:4).
Tak więc, początkiem rzeczy są wydarzenia, które musiały mieć swe przyczyny. Weźmy, na przykład, pod uwagę genezę drzew. Zapytujemy samych siebie: skąd bierze się ich początek? Odpowiadamy: z nasion lub gałęzi. A skąd się wzięły te ostatnie? Z innych drzew. Skąd się wzięły te drzewa? Z jeszcze innych nasion lub gałęzi. A skąd te się wzięły? Z jeszcze innych, odpowiadamy. Ostatecznie, w naszym rozumowaniu przychodzimy do pierwszego rodzaju wszystkich drzew i zapytujemy, skąd się wziął ich początek? Odpowiedź musi brzmieć: z pierwszych nasion. Teraz zapytujemy: Jaka jest geneza tych pierwszych nasion, z których wyrosły pierwsze drzewa? Po prostu, zaistniała przyczyna leżąca poza źródłem pierwszych nasion.
Z kolei weźmy pod uwagę początek krzewów, roślin i traw — reszty świata roślinnego. I tu rozumowanie przywiedzie nas do początków pierwszych nasion, z których powstały pierwsze krzewy, rośliny i trawy. Jaka jest geneza tych nasion?
Gdy zastanowimy się nad stworzeniami posiadającymi władzę poruszania się, takimi jak: owady, ryby, płazy, ptactwo, gady i zwierzęta i przeprowadzimy ten sam tok rozumowania, dojdziemy ostatecznie do pierwszego egzemplarza każdego rodzaju i staniemy przed tym samym pytaniem. Gdzie mają swój początek pierwsze okazy każdego rodzaju? Podobnie jest z rodzajem ludzkim.
Tak więc, przeprowadzając rozumowanie od skutku do przyczyny, docieramy do genezy pierwszych egzemplarzy wszystkich rodzajów i stajemy przed zagadnieniem różnorodności początków rzeczy pierwszych. Skąd one się wzięły? Nie mogły wytworzyć się same, to bowiem nasuwałoby na myśl ich istnienie zanim jeszcze powstały. Zatem, kto je stworzył lub co je stworzyło? Nasze rozumowanie przyprowadza nas do konkluzji, że istnieje jakaś pierwsza przyczyna, która jest przyczyną początku wszystkich rzeczy pierwszych. Jeśli to jest pierwsza przyczyna, nie może ona być skutkiem żadnej innej przyczyny. Musi ona zatem być bezprzyczynowa, a co za tym idzie, wieczna. Tę pierwszą przyczynę nazywamy Bogiem, natomiast materialiści nazwaliby ją nieświadomą, ślepą siłą, działającą w materii. Który z tych dwóch poglądów jest prawdziwy z punktu widzenia rozumu, musimy wywnioskować z innych rozważań niż, te, które opierają się na przyczynie i skutku.
Niektórzy próbują pomijać ten argument, propagując teorię nieograniczonego następstwa przyczyn, a tym sposobem próbują odrzucić pierwszą przyczynę. Ale to jest sofistyka, ponieważ nieograniczona seria przyczyn wtórnych nie zgadza się z ideą przyczyny, a przyczyna jest właśnie tym, czego tu rozum wymaga. Ci, którzy pojmują nieograniczoną serię przyczyn jako przeciwną pierwszej przyczynie, w rzeczywistości odrzucają przyczynę w swej podstawowej analizie, ponieważ idea przyczyny, podobnie jak każda inna idea, przywodzi na myśl coś pierwszego, ale nieograniczone następstwo przyczyn nie opierałoby się na żadnej przyczynie, co jest absurdem. Dlatego też nie może istnieć nieograniczone następstwo przyczyn. Musi istnieć jakaś pierwsza przyczyna! Do takiej konkluzji zmusza nas rozum, gdy rozmyślamy nad wszechświatem rzeczy i ich początkami.
A ci, którzy uciekają się do przypuszczeń o nieograniczonej serii przyczyn, zostali w różny sposób zmuszeni do przyjęcia początkowej podstawy istnienia, nazywając ją różnie: materią, rozumem lub siłą, w zależności od tego, co jest najwygodniejsze dla ich teorii. Jeżeli ci, którzy odrzucają pierwszą przyczynę, nie mają się na baczności, to zostają zmuszeni do zaakceptowania jej, jak to widzimy na przykładzie przeżyć Henry’ego Warda Beechera i Roberta Ingersolla. Dziwne to stwierdzenie, ale ci dwaj ludzie, z których jeden był za życia najwymowniejszym pastorem a drugi najwymowniejszym agnostykiem, stanowili parę przyjaciół i często się odwiedzali. Podczas