Teraźniejsza Prawda nr 321 – 1982 – str. 18

„WNET SIĘ GORSZY”

cd z TP 1982,16

      Jezus mówi nam (Mat. 13:21) o członkach pewnej klasy, którzy zasłyszaną Prawdę przyjmują z radością, ale tylko do chwili, gdy spostrzegają, że posiadanie jej nieco kosztuje. Są wówczas zawiedzeni i wolą raczej zrzec się Prawdy niż zapłacić za nią nieuniknioną cenę — prześladowanie i poświęcenie się.

      Tymczasem ludzie znajdujący się w różnych okolicznościach mają różne próby, które napotykają i rozmaite cenne rzeczy, z którymi muszą się rozłączyć, jeśli chcą „kupować prawdę a nie sprzedawać jej” (Przyp. 23:23). W zasadzie cena za Prawdę jest określona w tych rzeczach, które nabywca Prawdy ceni najbardziej.

      Zazwyczaj najbardziej ze wszystkich rzeczy ceni się pozycję społeczną, opinię i dobre imię i zazwyczaj to stanowi cenę, którą musimy płacić za Prawdę i możność służenia jej. Bez wątpienia, w większości przypadków i dzisiaj jest tak jak było wtedy, gdy Jezus żył w kształcie sługi. Najsroższym krzyżem wówczas było przyznanie się do tej skromnej Postaci i naśladowanie jej. Między zwolennikami Jezusa nie było nikogo spośród uczonych w Piśmie i Faryzeuszów — ówczesnych teologów — których jedyną odpowiedzią na cuda i nauki Jezusa było „Daj chwałę Bogu; myć wiemy, iż ten człowiek jest grzeszny”.

      Władcy kościoła w tym czasie, ze wszystkich okresów judaizmu, najściślej wtedy przestrzegali formy zewnętrzne i bez wątpienia władcy ci myśleli, że służą Bogu ostrzegając lud przed Jezusem. Oni żywo odczuwali ważność ich pozycji jako nauczycieli i byli z niej dumni, dlatego więc w żaden sposób nie byli przygotowani do przyjęcia łagodnego „Baranka Bożego”. Jezus oświadczył, iż byli „ślepymi … wodzami ślepych” i tylko ślepi podążają za nimi. Ci bowiem, którzy mieli uszy do słuchania i oczy do patrzenia postępowali za Panem Jezusem.

      Dla żydowskich neofitów istotnie musiało być próbą — „wygorzało” Mat. 13:6 — uświadomienie sobie, że wierząc w Jezusa sprzeciwiliby się wielkiemu teologicznemu systemowi, który miał moc przez stulecia. To musiało w wysokim stopniu poddać próbie ich odwagę i wiarę, by mogli stwierdzić, że nie umiejący czytać ani pisać swymi ideami sprzeciwiali się poglądom wszystkich uczonych teologów, którzy nowego Nauczyciela nazywali fanatykiem. Ponadto, odcięłoby to ich od korzyści natury materialnej pochodzących z przyjaźni z najbogatszą i najbardziej wpływową klasą społeczeństwa. Wszystkie te sprawy były srogimi próbami, lecz w taki sposób dozwolone rozwijały i oddzielały „lud własny” (Tyt. 2:14), gdyż Jezus oznajmił, że jeżeli jakikolwiek człowiek wstydził się za Niego i Jego Słowo — nauki — tym samym nie był godny zostać Jego uczniem. To wszystko doskonale odpowiada pewnym paralelom, tak teraz jak i wówczas. Ten, który się wstydzi nauk Pańskich — wstydzi wyznać swoją wiarę podczas Jego obecności — jest niegodnym stać się Jego uczniem (Mat. 10:32, 33; Rzym. 10:9; Obj. 3:5).

      Ówcześni teologowie grozili i nękali tych, którzy wierzyli w Jezusa jako Mesjasza i stawali się Jego zwolennikami. (Oni wszyscy wierzyli, że Mesjasz miał przyjść, lecz zaprzeczali Jego obecności, przez co, jak podaje Ewangelia Łukasza 19:44 „nie poznali czasu nawiedzenia swego”).

poprzednia stronanastępna strona