Teraźniejsza Prawda nr 134 – 1951 – str. 17
NASZ TEKST NA ROCZNE GODŁO
„Nie szukam woli mojej, ale woli Ojca.” – Jan 5:30.
Drodzy przyjaciele i członkowie Świecko-Misyjnego Ruchu Epifania, przekraczając próg nowego roku, przyjmijcie, prosimy, nasze serdeczne pozdrowienie i dobre życzenia. Mamy nadzieję, że każdy z nas może śpiewać wraz z poetą:
„Patrząc wstecz uwielbiam Cię,
żeś codziennie prowadził mię.”
Pamiętajmy, że On wielki Stróż duchowego Izraela, Pan, nie zmienia się; a Jego wielkie i kosztowne obietnice są wszystkie tak i amen dla tych, co są posłuszni Jemu – dla wszystkich, którzy wiarą w Nim trwają, ufając w zasłudze Jego pojednania – którzy posiadają Jego ducha miłości i starają się kroczyć ostrożnie Jego śladem. Dla wszystkich takich, jeżeli będą w tym trwać i obfitować, gwarantujemy, że rok 1951 będzie szczęśliwym rokiem a gwarancję opieramy na Pańskich obietnicach.
Jak wielu z tych, którzy dobrze o tym wiedzą są jednak skłonni do obaw, zwątpień i niedowierzania, a tym samym przygotowują drogę różnym kłopotom! Ile to czasu potrzeba dla niektórych uczni w szkole Chrystusowej, aby zrozumieć na co oni znajdują się w tej szkole i pod Tym Nauczycielem! Z pewnością, iż oni są tam na to, aby mogli być nauczeni – aby uczyć się od Tego, którego Bóg naznaczył na Nauczyciela dla wszystkich Swoich usprawiedliwionych i poświęconych dzieci. Nie przychodzimy do tego Nauczyciela na to, aby otrzymać zaświadczenie, że Jego instrukcji nam nie potrzeba, ale abyśmy przy pomocy Jego Słowa, łącznie z codziennymi doświadczeniami życia (Jego „opatrzność” nad wszystkimi uczniami) mogli codziennie wzrastać w Jego podobieństwo – w łasce i znajomości.
Jeżeli na początku tego naszego kursu jako uczniowie, jesteśmy w pewnym zamieszaniu, przyjmując mylnie własną wolę za wolę Bożą, a nasz Nauczyciel wskazuje nam to przez pewne niepowodzenie w naszych przedsięwzięciach, nie mamy (1) buntować się i oburzać na taką lekcję, ani (2) zniechęcać się lub słabnąć. Przeciwnie, mamy korzystać z każdego doświadczenia i starać się, aby lekcje z jednego dnia były wprowadzane w praktykę i stawały się nam pomocą w dniach następnych.
Najważniejszą lekcją tego szkolnego terminu jest wiara – wiara, którą zbliżyliśmy się do Pana i wstąpiliśmy do Jego szkoły, musi wzrastać. A wiara nasza może Wzrastać tylko przez znajomość (nie mówimy tu o znajomości, czyli o nauce tego świata) – przez znajomość Boga, Jego metod, Jego planu i Jego charakteru. Stąd ta potrzeba, abyśmy dobrze badali słowa naszego Nauczyciela i Jego sposób postępowania, a także Jego opatrzność czyli prywatne instrukcje udzielane nam osobiście – tłumacząc je sobie zawsze Jego Słowem. Wiele z tych rzeczy, które na początku przyjmujemy wiarą (rzeczy tyczące się Boskiej dobroci i mądrości), stopniowo stają się znajomością, dając podstawę do tym większej wiary, a także do większej miłości i oceny naszego Odkupiciela.
Tak jak w innych szkołach, podobnie i w tej przejawiają się różne stopnie nauki pomiędzy uczniami. Niektórzy są w początkowym rozwoju, inni w średnim a jeszcze inni zbliżają się do stopnia dojrzałości. Stopień dojrzałości uczniostwa w szkole Chrystusowej jest tym, o co wszyscy powinni się starać. Jest on nieodzownie konieczny jeżeli chcemy zdać egzamin, dokończyć naszego kursu szczęśliwie i usłyszeć oświadczenie Mistrza: „Dobrze sługo wierny!”
Chcemy tu nakreślić ten kurs studiów i poprosić tych braci i sióstr, którzy jeszcze go nie zaczęli, aby to uczynili w tym 1951 roku. Wyniki tego biedą na pewno błogosławione. W miarę postępu w tym kursie, pokój Boży, który przewyższa wszelkie wyrozumienie, będzie napełniał coraz więcej serca wasze i zamieni wasze doświadczenia i próby na błogosławieństwa, wasze smutki zawody w ziemskich nadziejach na przewody Boskiej łaski, a kłopoty życiowe na zupełne zaufanie wiary. Ten dojrzały stopień wiary, nadziei i miłości osiąga się przez zupełne poddanie swej woli pod wolę Bożą we wszystkich rzeczach!
Może powiesz: To jest właśnie co chciałem uczynić od czasu mego poświęcenia się Panu, lecz nie mogę tego dopiąć. Cóż więc mam czynić? O tak, tak właśnie rzecz się ma z wszystkimi poświęconymi dziećmi Bożymi! Przez pewien czas wszyscy popełnialiśmy tę samą omyłkę, że mieliśmy chęć poddać wolę w zupełności pod wolę Bożą, zamiast czynić tak. Dobra chęć jest idealną rzeczą, i bardzo ważną, lecz jeżeli ta chęć nie zostanie wprowadzona w czyn, staje się bezwartościową. Niektórzy ludzie nigdy nie wznoszą się ponad ten poziom dobrych chęci we wszystkich sprawach ich życia: maj§ chęć wstać rano o pewnej godzinie, albo wykonać pewien przynależny im obowiązek, lub jakąś przysługę, albo wypowiedzieć kilka uprzejmych i zachęcających słów w imieniu Pana, lecz tych dobrych chęci nigdy nie wprowadzają w czyn. Dobra chęć powinna być poparta dobrą i zdecydowaną wolą, która na pewno będzie się przechylać na takie sprawy, które są zgodne z wolą Bożą. Przeto nie wyzbywając się dobrych chęci, starajmy się dokładać całej siły naszej woli, aby te chęci wprowadzić w czyn i tym sposobem uczynić większy postęp w bieżącym roku.
Jednakowoż i przy tym należy zachować pewną ostrożność, aby nie wejść na złą drogę. Należy pamiętać, że silna wola, jak jest wartościowa, tak też jest niebezpieczna. Jest to siła, czyli energia, która, gdy zostanie źle skierowana, może zaprowadzić na bezdroża. W szczególniejszym niebezpieczeństwie pod tym względem są ludzie sumienni, albowiem gdy ich wola