Teraźniejsza Prawda nr 107-108 – 1946 – str. 84
pomimo trudności zagłębiali się w Prawdzie i odczuwali głód za dalszym jej postępem. Odjechaliśmy od nich polecając ich Panu i Słowu łaski Jego, które jest zdolne zbudować ich.
WARUNKI W POLSCE
Z Kopenhagi, jadąc przez Sztokholm przyjechaliśmy aeroplanem do Warszawy 4-go lipca. Pierwszym Polakiem, jakiego spotkaliśmy w Warszawie na lotnisku, był chłopiec około trzynastu lat, ubrany w podartą koszulę i spodnie, których nogawice podarte były na strzępy, a który – przypominał nam ilustrację na okładce książki o Przygodach Huckleberry Finna, której autorem jest Mark Twain, jaką czytaliśmy w młodym wieku. Ten chłopiec był symbolem tego, cośmy później widzieli w Polsce, która prawdopodobnie z wszystkich krajów najechanych przez Hitlera najwięcej wycierpiała, Na lotnisko przyjechał na nasze spotkanie nasz przedstawiciel Wiktor Stachowiak z kilku innymi braćmi. Po przejściu przez różne formalności polskich kontroli, zostaliśmy zawiezieni do braci w Warszawie, gdzie gospodarz i gospodyni serdecznie nas powitali, a u których gościliśmy już dwa razy przed wojną. Mieliśmy nadzieję odwiedzenia Zborów we Lwowie i Włodzimierzcu, które obecnie są załączone do Rosji, podaliśmy zatem prośbę o wizę na wpuszczenie nas do Rosji, lecz krótko przed wyjazdem otrzymaliśmy zawiadomienie od głównego konsulatu rosyjskiego, że z powodu nie uregulowanych stosunków w tych częściach Rosji nasza wizyta zostanie odłożona aż do następnego roku – Brat Stachowiak otrzymał od nas dwa różne rozkłady czasu naszej marszruty. Jeden w razie otrzymania wizy rosyjskiej, drugi zaś w razie nie otrzymania. A zatem odwiedzaliśmy zbory polskie według drugiego rozkładu czasu, dając po trzy dni w każdym zborze, o ile liche warunki podróży na to pozwalały. Odwiedziliśmy razem siedem zborów, w każdym z tych zborów trzy dniowa konwencja była zarządzona i odbyła się. W programach tych różnych konwencji brało’ udział czterech, a czasami pięciu pielgrzymów i kilku ewangelistów. Na jednej konwencji byliśmy trzy dni, na pięciu po dwa dni, a na jednej jeden dzień, i tylko z jednym wyjątkiem przemawialiśmy raz na dzień. To dwurazowe przemawianie jednego dnia odbiło się ujemnie na naszym zdrowiu i. sprawiło zły skutek na nas, lecz ufamy, że sprawiło dobry skutek na słuchaczach konwencyjnych, którzy wyrazili się, iż tak było.
Zanim przystąpimy do opisania o polskich konwencjach, chcemy najpierw nadmienić cokolwiek o ogólnych warunkach w Polsce. W Warszawie spędziliśmy cztery dni; trzy dni trwała nasza pielgrzymska wizyta, a jeden dzień spędziliśmy w oczekiwaniu na aeroplan, którym wyjechaliśmy do Paryża. Spustoszenie jakie widzieliśmy we Warszawie jest nie do opisania. Przed ostatnią fazą wojny światowej Warszawa była jednym z najpiękniejszych miast europejskich. Teraz zaś najpiękniejsze (jej części leży w gruzach. Jej główne części handlowe są zupełnie zburzone. Ze wszystkich budynków warszawskich 80% jest uszkodzona do tego stopnia, że nie może być mowy o naprawie. Rumowiska i gruzy widzi się wszędzie dookoła. Większość tych 80% zniszczonych budynków jest tak zniszczona, iż może dać bardzo mało schronienia dla ludzi, oprócz schronienia w piwnicach, a we wielu razach nawet piwnice znikły, tak iż większość biedaków warszawskich mieszka w piwnicach jak szczury! Ubóstwo jest wszędzie widoczne. Wielu mężczyzn i niewiast warszawskich chodzi boso; a z pomiędzy wielu dziesiątek tysięcy kobiet Warszawy tylko cztery widziałem, że miały pończochy na nogach. Nędza przebija się na twarzach wielu. Ludzie zdają się być oszołomieni nędzą i trudnościami, jakie spowodowała wojna. Ma się rozumieć, że wiele pracy może być przy usuwaniu gruzów, ale ubóstwo kraju nie pozwala na dobre wynagrodzenie za pracę; a ceny za konieczne potrzeby do życia są wysokie. Z powodu, że nie rozumiemy języka polskiego, nie byliśmy na zebraniach w Warszawie (ani w innych miastach), na których nie mieliśmy przemawiać. Poświęciliśmy zatem jedno przedpołudnie na oglądanie spustoszeń Warszawy. Między innymi zwiedziliśmy getto (żydowską dzielnicę), gdzie Niemcy zgromadzili żydów warszawskich, ażeby ich zamorzyć, zatruć gazem, lub postrzelać. Ze wszystkich dzielnic warszawskich, Getto jest najbardziej zniszczone. Na jego miejscu znajdują się ogromne kupy gruzów, pod którymi leży wiele zagrzebanych ciał żydowskich. Tylko te budynki są nietknięte w tej części miasta, w których Niemcy torturowali, dusili gazem i palili ciała żydowskie. Budynki te stoją jako pomniki wzgardy dla Hitlera, który tak jak jego książka Mein Kampf pokazuje, miał na celu wytracić zupełnie żydów, i któremu udało się wytracić ich przeszło 5,000,000. Bardzo nas cieszy, że rząd Stanów Zjednoczonych zdecydował się udzielić Polsce pożyczki w sumie $90.000.000, z której to sumy ostatnia część $40.000.000 została udzielona przed naszym powrotem do Ameryki. Polska straciła 7.000.000 Polaków i 4.000.000 Żydów z powodu brutalstwa Hitlera. W proporcji do ludności Polacy, prócz Żydów, ucierpieli więcej niż którykolwiek inny naród jaki Hitler spustoszył. Ameryka dobrze uczyniła, iż udzieliła Polsce pożyczki; ale ze względu na to, że Polska stawiła silny opór pierwszemu brutalnemu atakowi Niemców na wolność świata, i ze względu na późniejsze nieludzkie traktowanie i splądrowanie jej przez Niemców, którzy zamierzali wytępić większość Polaków, a z reszty silniejszej uczynić niewolników, jak to wykazuje Mein Kampf, ale którym męstwo Rosjan nie dozwoliło dokonania tego, i ze względu na jej krytyczne położenie w jakim się teraz znajduje, czy nie powinna nasza Ameryka, która jest tak wielce błogosławioną od Boga, wprost podarować Polsce przynajmniej 250 milionów dolarów, który to fundusz pod zarządem amerykańskiej komisji, mógłby dopomóc postawić Polskę na nogi? Ameryka ma teraz dobrą sposobność okazania szlachetnego ducha, jaki ożywia ją, jako naród najwięcej uprzywilejowany i szczodry ze wszystkich nowoczesnych narodów świata. I niechaj Amerykanie osobiście wysyłają nadal żywność i odzież dla zubożałych Polaków. Szczególnie nawołujemy na naszych braci epifanicznych, ażeby w dalszym ciągu słali żywność i odzież potrzebującym. Niechaj dalej dodają do tych przeszło 700 paczek już wysłanych następne setki. Tutaj jest sposobność udowodnienia tego co Jezus powiedział: „Większa jest rzecz dawać niżeli brać” – innymi słowy: większym jest błogosławieństwo dawania niżeli brania. Pomoc amerykańska dodała otuchy Polakom; i gdziekolwiek ukaże się Amerykanin w Polsce, tam jest mu okazywany szacunek, ocenienie i wdzięczność, jak to osobiście doświadczyliśmy tego podczas naszej wizyty w Polsce.
Drugiego dnia naszej wizyty w Warszawie, udaliśmy się, według umówienia, do członka Ministerstwa Wyznań, (który zajmuje stanowisko podobne do sekretarza w Gabinecie prezydenta Stanów Zjednoczonych), urząd jaki nie istnieje w Gabinecie naszego prezydenta. Przedtem wysłaliśmy mu komunikat przedmiotów, jakie pragnęliśmy z nim omówić. Najpierw zostaliśmy przyjęci przez jego zastępcę, zwanego dyrektorem, który przyjął nas bardzo grzecznie, a nawet serdecznie – Rozmowa toczyła się przez urzędowego tłumacza. W oznaczonej godzinie zaprowadzono nas do urzędu ministra, gdzie przedłożyliśmy mu petycję, o zalegalizowanie naszych zborów w Polsce. Minister wytłumaczył nam, że pod obecną konstytucją Polski,