Teraźniejsza Prawda nr 131 – 1950 – str. 63
radość tych wszystkich, którzy mieli macierzyńskie zainteresowanie i troskliwość w formowaniu i rozwijaniu chrześcijańskiego charakteru w powołanych, wybranych i wiernych.
W spłodzeniu cielesnym, krótko po uformowaniu się nowej istoty, przychodzi czas że życie zacznie przejawiać się w ruchliwości płodu. Ten objaw ruchliwości nazywany jest ożywieniem. Jeżeli to ożywienie nigdy się nie okaże to jest znakiem, że o ile jakiekolwiek życie tam się znajdowało, ono powoli zamiera albo już zamarło i narodzenie nowej istoty nigdy nie nastąpi, chyba że zamierający płód zostałby w jakiś sposób zasilony i doprowadzony do stanu ożywienia. O to właśnie starał się Św. Paweł z troskliwością i ostrożnością względem Kościoła w Galaciech. Wierni w tym zgromadzeniu przyjęli Prawdę z radością i przez pewien czas Paweł był przez nich wielce miłowanym jako posłannik Prawdy. Lecz wnet zaczęli tracić zaufanie do Prawdy i zaczęli przechylać się na stronę błędu, czyli zaczęli swą ufność ku zbawieniu zwracać do przymierza zakonu zamiast w pokorze spolegać tylko na Chrystusie, który jest „końcem zakonu ku sprawiedliwości każdemu wierzącemu” i ufającemu w Nim. Przyczyna tej niestateczności i prędkiego odwracania się od Prawdy tych w Galaciech jest wyraźnie wykazana w powyższym tekście. Było nią, że Chrystus nie był ukształtowany w nich. Chociaż byli spłodzeni przez słowo Prawdy to jednak ów nowy zarodek duchowej istoty nie rozwinął się jeszcze, ani nawet do wyraźnego kształtu chrześcijańskiego charakteru, który swe istnienie i życie objawia w ruchliwości i w działaniu. Nie dosięgli jeszcze stanu ożywienia, chociaż był już czas najwyższy, aby takie oznaki życia zaczęły się w nich przejawiać. Z tego też powodu Apostoł oświadczył: „Chciałbym teraz być u was i odmienić głos mój, ponieważ wątpię o was”. Tak, zamiast radosnego głosu ogłaszania wesołej nowiny o Boskiej łasce, jak to czynił dawniej, musiał obecnie zastosować głos strofowania, przestrogi i napominania.
Zastanówmy się teraz, co znaczy mieć Chrystusa ukształtowanego w nas. Nie znaczy to tylko aby posiadać znajomość o Chrystusie i o Boskim planie, jaki rozwija się przez Chrystusa. Nie jest to tylko uwielbianiem dla Jego charakteru i chwały, ani pragnieniem aby uczestniczyć w Jego chwale gdy się On okaże. Nie jest to tylko samym mówieniem głośno o Prawdzie, ani odmawianiem długich modlitw, ani noszeniem długiej twarzy, ani głośnym przyznawaniem się do świętości. To wszystko jest odpowiedzią przeczącą, lecz jaka byłaby odpowiedź twierdząca? Odpowiadamy że jest nią to, iż w rezultacie spładzającej mocy Prawdy i kosztownych obietnic Bożych trzeba wyrobić w sobie charakter podobny do Chrystusowego, a szczególnie miłość do Boga i do wszystkich Jego stworzeń; wiarę w Jego nieomylne Słowo obietnicy i w Jego zdolność i gotowość dokonania wszelkich Jego zamysłów; posłuszeństwo czyli zupełne poświęcenie się na czynienie Jego woli jakimkolwiek kosztem parnego siebie; oraz gorliwość, która to usposobienie serca okazuje przez działalność ku dokonaniu Boskich zamysłów, na ile to, według objawień Pisma świętego, sprawić to mogą ludzkie narzędzia. Te fundamentalne zasady chrześcijańskiego charakteru – miłość, wiara, posłuszeństwo i gorliwość – muszą być utwierdzone zanim może być powiedzianym, że nowe stworzenie w ogóle istnieje. Gdy zaś zasady te są utwierdzone to Bóg zrządza warunki potrzebne do stopniowego wzrostu i rozwoju nowego stworzenia, aż w słusznym czasie ono zostanie narodzone do zupełnej doskonałości i chwały w Boskiej naturze.
Jeżeli zaś te zasady chrześcijańskiego charakteru nie są wyraźnie ukształtowane, czyli utwierdzone w nas,
kol. 2
to zawsze będziemy chwiejnymi w naszej wierze i posłuszeństwie, oraz brak nam będzie miłości i przywiązania do Boga, a przeto nie możemy spodziewać się nagrody wiernych. Jeżeli mamy tylko trochę miłości ku Bogu, która tylko słabo ocenia Jego błogosławieństwa i obietnice, i jeżeli mamy tylko troszeczkę wiary, która mówi: – Ta dobra nowina zdaje się być prawdziwa, lecz napewno tego nie wiem; wiele mądrych ludzi czyta Pismo święte zupełnie inaczej i dochodzą do innych konkluzji; trudno jest dociec co rzeczywiście jest lepszym i ja nie będę się trudził, aby tego dochodzić, przeto mam pobłażliwą miłość dla wszystkich i nie chce być bigotem! – Jeżeli posłusznymi Bogu chcemy być tylko o tyle gdy jest to nam dogodnym, ufać Jemu tylko wtedy gdy możemy dostrzegać Jego opatrzność i rozszerzać Jego Prawdę tylko tyle na ile gnuśność nasza dozwoli nam ją rozeznawać i na ile nasze doczesne dobro może na tym zyskać – jeżeli takim jest stan naszego serca to charakter Chrystusowy nie jest ukształtowany w nas. W takim razie choćbyśmy nawet byli spłodzeni wielkimi i kosztownymi obietnicami do nowej nadziei życia w Chrystusie, to zarodek tego nowego życia jest w stanie zamierania i nigdy nie dojdzie do narodzenia, o ile nie zostanie zasilony i rozwinięty do rzeczywistego kształtu charakteru Chrystusowego, który zawsze przejawia się w gorliwości do sprawy Pańskiej – do rozpowszechniania Jego Prawdy i do pobudzania Jego poświęconych.
Jak ważnym więc jest aby każdy z tych, co spodziewają się uczestniczyć z Chrystusem w Jego Królestwie, dopilnował aby nadzieja jego opierała się na tej prawdzie, że Chrystus jest teraz rzeczywiście kształtowany w nim i że w dowód tego on doszedł już w tym procesie rozwoju do stanu ożywienia, gdzie miłość, wiara i posłuszeństwo są pełne czynu i gorliwości w wykorzystaniu wszelkich sposobności w służbie Bożej. Gdy usłyszawszy Prawdę powiemy że poświęcamy samych siebie Bogu, a potem żyjemy tak jak reszta świata, tracąc nasz wszystek lub prawie wszystek czas i środki dla naszych żołądków, lub innych doczesnych przyjemności własnych lub naszych rodzin, albo na uganianie się li tylko o sprawy doczesnego życia, to jakiż dowód mamy że jesteśmy ożywieni duchowo, że charakter Chrystusowy ukształtowany jest w nas i że nadzieja onej chwały jest naszą? Wielu popełnia tę omyłkę i świadectwa rozbitej wiary w takich możemy widzieć wszędzie; lecz dzięki Bogu, świadectwa wierności – świadectwa rzeczywistego kształtowania i rozwoju chrześcijańskiego charakteru – są także widoczne w ożywionej gorliwości wielu. Jest także godnym uwagi że są ci, których śmiertelne ciała są w taki sposób ożywione w służbie Prawdy, posiadają najjaśniejsze zrozumienie Prawdy i strzały błędu onego głośnika nie tykają ich.
Niechaj tedy ci, co aspirują do dziedzictwa świętych starają upewnić się że charakter Chrystusowy kształtuje się w nich, że zasady, tak znamienne w charakterze Chrystusowym, utwierdzone są w nich. Niechaj każdy dopilnuje aby nie wstrzymywać tego rozwoju charakteru traceniem swego czasu, energii i środków na rzeczy tego świata. Niechaj każdy zada sobie pytania: Czy ja posiadam miłość? Czy takowa przejawia się w żarliwej gorliwości ku czci Bogu, ku rozpowszechnianiu Jego Prawdy i ku błogosławieństwu Jego dzieci? Czy szukam za sposobnościami aby w taki sposób okazać Panu stopień swej miłości? Czy posiadam wiarę? Czy przejawia się ona nie tylko w wyznawaniu ale i w śmiałych i wyraźnych działaniach wiary? Gdyby milion dolarów było obiecane komukolwiek ktoby przeszedł pieszo z Pittsburgha do Buffalo i dwunastu mężczyzn powiedziałoby, że wierzą w tę obietnicę, lecz tylko jeden wyruszyłby