Teraźniejsza Prawda nr 130 – 1950 – str. 36

szczytem tej części czoła, która znajduje się nad oczami; a organ mózgu, przez który wykonuje się miłość i cześć dla Boga oraz pragnienie społeczności z Nim umiejscawia w środku szczytu głowy. Gdy głowa jest obszerna albo ma „guzy” w tych miejscach, ludzie normalni łatwo wierzą w Boga i czczą Go. Gdzie głowa jest mała albo ma „doliny” w tych miejscach, ludzie znajdują, że jest trudno wierzyć i czcić Boga. Setki tysięcy głów było zbadanych i z tych badań powyższe wnioski zostały wyciągnięte. Przez wykonywanie wiary itd., „guzy” te powiększają się, ale przez brak wykonywania one przestają wzrastać. Jeżeli one są wykonywane więcej niż inne władze mózgu, czaszka w tym miejscu staje się cieplejsza niż w innych miejscach, ponieważ przez takie wykonywanie, krew Jest przyprowadzona w kontakt częściej i silniej z tą częścią czaszki, czyli bywają silniejsze uderzenia krwi. Notowane są wypadki, że u pewnych osób, które zdegenerowały z czynnego i pałającego życia religijnego przynależne „guzy” nie tylko oziębiły się, ale się nawet skruszyły. To było szczególnie w wypadku  tych temperamentów umysłowych, które zdegenerowały z czynnego religijnego życia w religijną obojętność i niewiarę; inne temperamenty nie pokazują tak znacznej zmiany w tych „guzach” po wycofaniu się z życia, religijnego z tego powodu, że ich mniej czynne życie umysłowe spowodowało mniej uderzeń i to słabszych na te części czaszki przez mózg, a brak takich uderzeń był powodem mniej znacznych zmian w odnośnych częściach czaszki.

      Te fakty dowodzą, że człowiek jest zbudowany tak, iż jego mózg jest przystosowany do wierzenia i czczenia Najwyższej Istoty. I z tego wyciągamy wniosek, że egzystencja Boga jest koniecznym domaganiem się natury ludzkiej, tak słusznym jak domaganie się przez człowieka żywności, wody, własności, piękna, wzniosłości, towarzystwa itd., ponieważ te rzeczy egzystują. A więc z budowy, zalet mózgu i wewnętrznego życia człowieka wnioskujemy o egzystencji Boga. Ci, którzy zaprzeczają egzystencji Boga albo ci, którzy mówią, że nie wiedzą czy jest Bóg (agnostycy), nie mogą wytłumaczyć tej budowy mózgu i wynikającego sensu moralnego i religijnego zobowiązania względem Boga, z powodu pojęcia jakie oni wytwarzają sobie o człowieku. Powtarzamy myśl, że egzystencja Boga jest koniecznym postulatem moralnej i religijnej budowy człowieka – uzasadniona w ludzkiej naturze, ponieważ ludzka natura jest uczyniona jako przystosowana do moralnych i religijnych zobowiązań względem Boga.

PRZYCZYNA I SKUTEK

      Z innego punktu widzenia dowodzimy egzystencji Boga, tj. z punktu widzenia przyczyny i skutku. Jest powszechnie wiadome, że każdy wypadek ma przyczynę; twierdzimy, że każdy wypadek musi mieć swoją przyczynę, ponieważ jesteśmy zmuszeni do takiego rozumowania naszym doświadczeniem, które niewątpliwie pokazuje, że każdy wypadek został spowodowany przez jakąś przyczynę. Dlatego rozumując wstecz, że ile wypadków tyle jest przyczyn, dochodzimy w końcu do pierwszych wypadków, które zawierają w sobie pierwszą przyczynę; i że jako taka musi być bez przyczyny, a przeto jest wieczną. Tę pierwszą przyczynę my nazywamy Bogiem, albo jak Pismo Św. mówi: „Ten który wszystkie rzeczy zbudował [uczynił] Bóg jest” (Żyd. 3:4). Dlatego początki rzeczy są wypadkami, które musiały mieć przyczyny. Weźmy, na przykład początek drzew: zapytajmy się, skąd one pochodzą? Odpowiadamy z nasion albo gałęzi. Skąd te nasiona i gałęzie pochodzą? Z innych drzew. Skąd wziął się początek tych drzew? Z innych nasion albo gałęzi. A skąd wzięły się te nasiona lub gałęzie?
kol. 2
Odpowiadamy, że z innych drzew. W końcu w naszym rozumowaniu, przychodzimy do pierwszego rodzaju każdego drzewa, i zapytujemy się, skąd wziął się początek tych drzew? Odpowiedź musi być: z pierwszych nasion. Teraz zapytujemy się, skąd wzięły początek pierwsze nasiona, z których pochodzą pierwsze drzewa? W ten sposób idąc wstecz widzimy, że była przyczyna początku pierwszych drzew. Zajmujmy się teraz kolejno początkiem krzewów, jarzyn, traw – resztą świata roślinnego, a nasze rozumowanie przyprowadza nas do początku pierwszych nasion, z których pochodzą pierwsze krzewy, jarzyny i trawa. Skąd wziął się początek tych nasion? Jeżeli zajmiemy się stworzeniami obdarzonymi władzą ruchu, owadami, rybami, płazami ziemnowodnymi, ptactwem, płazem pełzającym i zwierzętami i zastosujemy ten sam sposób rozumowania, przychodzimy w końcu do pierwszego przykładu każdego rodzaju i spotkamy się z tym samym pytaniem, skąd wziął się pierwszy początek każdego rodzaju? Tak samo jest z rodzajem ludzkim. W ten sposób, rozumując od skutku do przyczyny dochodzimy do początku wszystkich pierwszych rodzajów i znajdujemy się wobec mnogości początków pierwszych rodzajów. Skąd one pochodzą? One nie mogły same się stworzyć; albowiem to by wskazywało na ich istnienie zanim one istniały. Kto więc albo co uczyniło je? Nasze rozumowanie przyprowadza nas do wniosku, że jest pierwsza przyczyna, która jest przyczyną początku wszystkich pierwszych przyczyn. Jeżeli ona jest pierwszą przyczyną, to nie może być skutkiem jakiejkolwiek innej przyczyny. Dlatego ona musi być bez przyczyny a przeto musi być wieczną. My nazywamy tę pierwszą przyczynę Bogiem; ale materialiści nazywają ją nieświadomą ślepą siłą – materią. Który z tych dwóch poglądów opartych na rozumowaniu jest słuszny? Ten wniosek powinno się wyciągnąć z innych rozważań niż te o przyczynie i skutku.

      Niektórzy starali się ominąć ten argument przez twierdzenie o nieskończonym następstwie przyczyn i w ten sposób usiłowali zaprzeczyć pierwszą przyczynę. Ale to jest sofisteria: albowiem nieskończona seria wtórych przyczyn nie zgadza się z myślą o przyczynie, a przyczyna jest właśnie tym czego wymaga rozum. Ci, którzy przypuszczają o nieskończonej serii przyczyn przeciw pierwszej przyczynie, w rzeczywistości odrzucają przyczynę w jej ostatniej analizie, ponieważ myśl o przyczynie, jak każda inna myśl, zawiera w sobie początek; ale nieskończona sukcesja przyczyn pozostaje bez przyczyny, co jest niedorzecznością. Z tego powodu nie może być nieskończonej serii przyczyn. Musi być pierwsza przyczyna. Nasz rozum zmusza nas do takiego wniosku, kiedy przyglądamy się wszechświatowi rzeczy w ich początkach. A ci, którzy uciekają się do przypuszczenia o nieskończonej serii, zostali zmuszeni przez różne ścieżki do początkowego gruntu istnienia, określając go różnie – materia, umysłem albo siłą – stosownie do ich teorii. Schwyceni znienacka, ci którzy zaprzeczają pierwszej przyczynie, są zmuszeni uznać ją, jak to może być widziane z doświadczenia Henryka W. Beechera i Roberta Ingersolla. Dziwne jest, że najwymowniejszy amerykański kaznodzieja i najwymowniejszy agnostyk byli przyjaciółmi i wymieniali z sobą wizyty. Przy okazji pewnej wizyty, którą złożył Ingersoll Beecherowi, pierwszy z nich wielce podziwiał pięknie wykonany globus, który znajdował się w gabinecie tego ostatniego. Po uważnym zbadaniu i bezgranicznym podziwie rozwiniętej techniki w starannym wykonaniu kontynentów, oceanów, itd. globusu, Ingersoll spytał się „kto go zrobił?” Korzystając z okazji, Beecher szybko odpowiedział: „Nikt; on sam się zrobił!” Przeczuwając

poprzednia stronanastępna strona