Teraźniejsza Prawda nr 129 – 1950 – str. 28
Pozafigura Nehemiasza na Epifanie, tj. jego mała pozafigura, była pierwszą z pozafigur Epifanicznych, którą J. zrozumiał, że odnosi się do niego i wypełnia w nim. Po dowiedzeniu się z rozdziału I i II o różnych użytkach równoległości, proroctw i pozafigur, jakie Pan podał o nim, należałoby się spodziewać, że on jest wykazany we wielu pozafigurach należących do Epifanii, do której w małym wypełnieniu figura Nehemiasza stosuje się. Ażeby objętość tego tomu nie stała się obszerną, nasze komentarze podawane w nim do wielu całych ksiąg Starego Testamentu i do dużej części innych ksiąg, muszą z konieczności być krótkie. Dla oszczędzenia miejsca w tomie będziemy podawali tylko wiersz (i tylko jednorazowo), na którym pozafigura jest uzasadniona, chyba gdyby sprawa nie była jasną, w takim razie jedno lub dwa główne słowa z wiersza będą podane w nawiasach. Ażeby jaśniej wyrozumieć myśl, potrzeba mieć ustawicznie zwróconą uwagę na tekst księgi Nehemiasza. Słowo Nehemiasz (1) znaczy pociecha Jehowy i odnosi się do faktu, że przez usługę brytyjską J., tak dla publiczności jak i dla wiernych braci, Pan zlewał pociechę. Hachaliasz znaczy, którego Jehowa zasmuca i wskazuje na smutki, którym J. podlegał w Brytanii; bo doświadczenia jakie przechodził w londyńskim Betel i Przybytku z powodu swojej wierności dla Pana, Prawdy i braci sprowadziły na niego wiele zniechęcenia, zawodu i smutku. Podczas gdy J. był zajęty w służbie Pańskiej (zaniku, pałacu, w ang. przekł.) przy końcu roku 1915 i w pierwszej połowie 1916, przyszły pod jego uwagę raporty i listy od J. Hemerego (Chanani, w 2) i od drugich zarządców, i od braci brytyjskich (mężowie z Judy), z których badania (pytał się o Żydów) dowiedział się o wielkim utrapieniu i zelżywości (w. 3) naszych braci brytyjskich z powodu warunków wojennych i ich sprzeciwiania się poborowi wojskowemu ze względów sumienia i z powodu spustoszenia Kościoła brytyjskiego (Jeruzalemu), którego władze (mury) były zburzone, a którego uczestnicy, we wielu gałęziach pracy (bramy jego), byli przemocą zabrani (spalone są ogniem).
Te raporty i listy wielce zmartwiły J., który chociaż nie widział braci brytyjskich jednak miłował ich (w. 4). To było powodem modlenia się do Pana (w. 5), wyznając niedoskonałości (w. 6, 7) braci brytyjskich i prosząc Pana by uleczył rozłamy ludu Jego w Brytanii (w. 8-10), i jeżeli jest taka wola Jego, ażeby pokierował, by się mógł udać do Brytanii i dopomóc im w utrapieniu. Szczególnie prosił Boga o łaskę u Jezusa Chrystusa (u króla, w. 11), który zarządzał pracą żniwiarską przez onego sługę, któremu przedstawienie prośby było tym samym co przedstawienie prośby Panu Jezusowi. W czasie gdy J. przedstawił prośbę Panu Jezusowi, był on główną podporą (podczaszym królewskim) onego sługi, który był kubkiem (narzędziem mówczyni) Pańskim (Jer. 51:7; 1Moj. 44:2, 5, 12, 15). Było to w lecie roku 1916 w czasie gdy J. popierał onego sługę jako usta Jezusowe w wypowiadaniu Prawdy o pozafiguralnym Eliaszu i Elizeuszu, o uderzeniu Jordanu, o groszu itd. (wino podałem królowi, 1), żem był zasmucony z powodu brytyjskiej sytuacji. Ten smutek zauważył nasz Pan, który przez Swe usta, Brata Russella, zapytał się (w. 2) o przyczynie smutku i o żądaniu (w. 2, 4). To doprowadziło J. że na konwencji w Neshville, Tennessee, w nocy 26 sierpnia, przedstawił Jezusowi w Jego mówczym narzędziu swoją chęć dopomożenia Kościołowi brytyjskiemu w doświadczeniach (w. 3-5).
Ażeby przedstawić sprawę w sposób właściwy, J. przez ostrożność poprosił Boga o łaskę (modlił się). To stało się potem, gdy drzwi do wysokiego powołania były już zamknięte, tj. w październiku 1914, potem,
kol. 2
gdy według Boskiego zapatrywania wszyscy wierni, którzy podchodzili pod wezwanie byli uważani jakoby już byli w Królestwie (królowa siedziała podle niego, w. 6; porównaj 2Król. 1:9; 1Król. 19:8 jako figury tych samych rzeczy). Było zadecydowane, że podróż miała trwać do kwietnia 1917 (zamierzył pewien czas). Zadecydowano, że J. miał podjąć podróż pielgrzymską do Brytanii i załatwić sprawę w Przybytku i Betel. Ta ostatnia rzecz była krótko omówiona przez Br. Russella, lecz później szczegółowo wyraził to nasz Pan przez Zarząd, działający przez komitet wykonawczy. Następnie J. poprosił o paszporty (listy, w. 7), któreby mu ułatwiły podróż z Ameryki do Brytanii (Judy). Później poprosił o listy wierzytelne, które w obrazie skończonym Bóg zamierzał, by głównie służyły do przedstawienia zarządcom brytyjskim (do Asafa – zgromadzający, w. 8), a które dodatkowo upoważniały go do pracy pielgrzymskiej z władzą pełnomocnika Towarzystwa gdziekolwiek poza Ameryką. To dawało mu prawo wglądnięcia w sprawę Przybytku (drzewa… pałacu), która miała łączność z Towarzystwem (przy domu), z ogólnymi władzami Kościoła brytyjskiego (mur miejski) i z londyńskim Betel (i na dom do którego wnijdę). Bez względu że J.F. Rutherford i Van Amburgh później zaprzeczyli, aby listy były dane w dobrej wierze, to jednak Pan zezwolił, że mu była dana taka władza, bo inaczej nie mógłby załatwić sytuacji (i dał mu król).
Pan zarządził w opatrzności Swej, że J. miał wszelką pomoc świecką w dobrym przygotowaniu i kierownictwie okrętem, którym miał odjechać do Brytanii (rotmistrzów i jezdnych, w. 9); pokazał swoje papiery konsulowi brytyjskiemu w New Yorku i urzędnikom emigracyjnym w New Yorku i Liverpoolu (starostów). Lecz zaraz na wstępie, gdy o władzach J. dowiedział się W. Crawford, jeden z trzech zarządców (Sanballat – bóg – księżyc dał życie, Heronitczyk – podwójna jaskinia, w. 10) i H. J. Shearn, drugi zarządca (Tobiasz – dobroć Jehowy, Ammonitczyk – od ludu mego w. 10), byli oni niezadowoleni z jego misji polepszenia warunków braci brytyjskich (ich to mierziło). Z powodu nieobecności W. Crawforda w Betel od 19-21 listopada, J. nic nie mówił o swej władzy pełnomocniczej, aż dopiero trzeciego dnia po jego powrocie (w. 11, 12), kiedy J. przedstawił swoje papiery wierzytelne trzem brytyjskim zarządcom na specjalnie zwołanym na ten cel zebraniu. Bez ogłoszenia celu swego przybycia (a wstawszy w nocy… nie oznajmiłem nikomu, w. 12), natychmiast rozpoczął badanie sytuacji Kościoła brytyjskiego, tj. w domu brata McCloy w Liverpoolu, zadając wiele pytań braciom tam obecnym (mężów trochę), czyniąc to samo z J. Hemerym w czasie podróży z Liverpoolu do Londynu i w Betel, aż do spotkania się z zarządcami w dniu 21 listopada. Ta część jego inwestygacji była tylko taką, jaką dawała mu władza pielgrzyma (bydlęcia też nie miałem z sobą, oprócz bydlęcia, na którymem jechał, w. 12).
Śmierć brata Russella była powodem, że J. wypytywał się o brytyjskich członków wtórej śmierci, tj. o przesiewaczy (brama nad doliną [Gehenną, Jeruzalemskim śmietnikiem, gdzie wyrzucano śmieci i palono rzeczy nieczyste]… źródłu smoczemu [błędy wtórej śmierci], w. 13). Pytania naprowadziły do odpowiedzi o przesiewkach (bramie gnojowej) z lat 1908-1911, a to dopomogło J. do przypatrzenia się władzom (murom) Kościoła brytyjskiego (Jeruzalemskim), które teraz leżały rozwalone i różnym sługom Prawdy (bramom) po większej części zniszczonym z powodu prawa poborowego. Pytania zostały skierowane odnośnie zarządców (ku bramie źródła) i odnośnie instrukcji (sadzawce królewskiej) danej im od brata Russella, ale z powodu że pielgrzymska władza