Teraźniejsza Prawda nr 305 – 1979 – str. 56

wśród Swoich domowników? Po krótkiej przerwie odpowiedzieliśmy „Dobrze, bracie Russell, pojadę”. Wówczas on wzmocnił nas dobrą radą, która mniej więcej brzmiała tak: „Nie idź o własnej sile, która z pewnością cię zawiedzie, lecz idź o sile Pana — On cię nigdy nie zawiedzie. Otrzymasz większe próby, lecz pozostań pokorny i napełniony miłującą gorliwością dla Pana i Jego sprawy a wszystko będzie dobrze. Ludzie będą cię wychwalać za dobre posłannictwo, lecz ich pochwały niech spłyną z ciebie jak woda z grzbietu kaczki, nie nasiąkaj nimi. W pokusach nie przyjmuj żadnej chwały dla siebie, pamiętaj o babilońskich nonsensach, w które wierzyłeś i których nauczałeś zanim Bóg cię z tego wyzwolił i włożył w twoje usta nową pieśń (Ps 40:2—4). Wszelką chwałę musimy oddawać Jemu, gdyż ona należy do Niego”.

      Odpowiedzieliśmy bratu Russellowi, że będziemy walczyć, aby postępować jak najlepiej na ile nas będzie stać a jego prosimy o specjalną modlitwę. Obiecał pomodlić się. Pan błogosławił nam podczas usługi w Chicago. Od 15 czerwca nasze regularne usługi były publikowane w Watch Tower i także mieliśmy przywilej usługiwania w lipcu 1913 roku na konwencji w Springfieid, Mass. i w Toronto. Brat Russell dał nam, pewne bardzo trudne zadania do wykonania, włączając wysiłki mające na celu pogodzić zbór, a w dwóch przypadkach prowadzić publiczne debaty z wybitnymi kaznodziejami.

NASZA DYSKUSJA Z KAZNODZIEJĄ DE HAANEM

      Ta o większej doniosłości miała miejsce w Kalamazoo, Mich., z kaznodzieją de Haanem. Wygłosiliśmy tam zapowiedziany wcześniej wykład do publiczności a de Haan ostrzegając swoje zgromadzenie kościelne przeciwko naukom Prawdy, które nie tylko usiłował zbić babilońskimi błędami, lecz ,,demaskował” (?) pastora Russella jako szarlatana, nie wyświęconego kaznodzieję, nieuczciwego i niemoralnego. Ogłosił na przyszły wieczór wykład w lokalnej sali obiecując podać szczegóły, które publiczność powinna poznać. Brat Russell pokazał nam sprawozdanie z gazety i wspomniane ogłoszenie wyrażając życzenie, abyśmy pojechali z powrotem i sprawę przedyskutowali z tym kaznodzieją publicznie.

      Po przybyciu do Kalamazoo zatelefonowaliśmy do niego mówiąc mu, że między nami jest dużo nieporozumień i różniącego się tłumaczenia Pisma Świętego i że dla dobra publiczności, prawdy i poselstwa Ewangelii chętnie byśmy z nim przedyskutowali te sprawy publicznie w duchu chrześcijańskim i że chętnie zapłacimy wszelkie okolicznościowe wydatki. Był on jednak bardzo nieprzyjazny i powiedział, że nie zhańbi się wystąpieniem z nami na tej samej mównicy. Później poinformowaliśmy o tym publiczność.

      Z kilkoma braćmi usiedliśmy na końcu sali. O wyznaczonej, godzinie usłyszeliśmy zbliżającą się orkiestrę i wkrótce ukazał się kaznodzieja
kol. 2
oraz kilku urzędników miejskich, za którymi zdążali członkowie jego kościoła z flagami i rozwiniętymi transparentami. Weszli krokiem marszowym przy dźwiękach melodii „Naprzód Chrześcijańscy Żołnierze”. Zajęli miejsca zarezerwowane dla nich na przodzie. Wyglądało to raczej jak wiec polityczny, aniżeli zebranie religijne.

      Kaznodzieja z pełną wigoru elokwencją wszedł na mównicę i uwypuklał kolejno swoje punkty oczekując aplauzu, który zawsze następował. On oskarżał „Russellitów” o nauczanie obrzydliwej herezji. „Oni nawet w piekło nie wierzą”! powiedział. „Zaprzeczają nieśmiertelności duszy”! „Nauczają o drugiej sposobności zbawienia dla niewybranych”! „Zaprzeczają zmartwychwstaniu ciała”! „Twierdzą, że drugie przyjście Jezusa jest niewidzialne’! „Oni nawet zaprzeczają trójcy”! I tak dalej i dalej wyliczał przekręcając i źle stosując teksty Pisma Świętego, odwołując się do cieszących się popularnością uprzedzeń i raczej do podtrzymywanych przez kościelne kreda wyznaniowe błędów, aniżeli przez Pismo Święte.

      On osiągnął szczyt swego przemówienia w tyradzie przeciwko charakterowi brata Russella. Opowiadał o oskarżeniach pani Russell skierowanych przeciwko swemu mężowi w jej staraniach o rozwód. Oświadczył, że pani Russell widziała pewną kobietę, o nazwisku Rosę Ball, siedzącą na kolanach pana Russella, którą ten ostatni pocałował i że któregoś wieczoru pani Russell weszła do pokoju Rosę, gdzie zastała pana Russella siedzącego blisko jej łóżka trzymającego jej rękę. Oskarżył więc brata Russella o niemoralność, o to, że nie jest wyświęconym pastorem Ewangelii, że nie jest wykształcony, a jest zwodzicielem i nieuczciwym, czerpiącym korzyści finansowe z manipulacji „cudowną pszenicą” itd. Ostrzegał ludzi przed akceptowaniem takiego złego charakteru jako człowieka rzetelnego i męża Bożego. Po jego modlitwie na zakończenie wynajęta orkiestra zagrała potężnie hymn zwycięstwa i procesja wyszła w podobnym szyku jak przedtem weszła.

NASZA ODPOWIEDŻ NASTĘPNEGO WIECZORU

      Kiedy pan de Haan odrzucił naszą propozycję spotkania się na tej samej mównicy, to my od razu zgłosiliśmy to sprawozdawcy prasowemu i wydrukowaliśmy ogłoszenie, że chcemy mu odpowiedzieć w tej samej sali następnego wieczoru po jego przemówieniu. Mówca ten wzbudził takie zainteresowanie wśród publiczności, że sala była nabita.

      Bez fanfar ale z bratem Hathaway, lokalnym starszym, występującym w roli przewodniczącego, rozpoczęło się zebranie z odpowiednim znanym hymnem, w którym słuchacze mogli wziąć udział. Wówczas, po wstępnej modlitwie, przedstawił mówcę.

      Zwróciliśmy się do publiczności bez oratorstwa tonem głosu wyrażającym sympatię, zrozumienie, przyjaźń. Powiedzieliśmy, że przed przedstawieniem spraw doktrynalnych

poprzednia stronanastępna strona