Teraźniejsza Prawda nr 305 – 1979 – str. 55

Panem, ale wszystko zakończyło się klęską, niesprzyjającymi doświadczeniami, następującymi po sobie. „Jak więc my w ogóle możemy być pewni, że postępujemy zgodnie z Pańską wolą?” — zapytaliśmy.

      Byliśmy wstrząśnięci następującym pytaniem postawionym przez brata Russella: ,,Bracie Jolly, ile jest warta twoja wiara”? Odpowiedzieliśmy, że w stosunku do tego jaką my chcielibyśmy posiadać wydaje się małej wartości. Potem powiedział coś w rodzaju tego, co następuje: ,,W kupnie tego statku zainwestowałeś 500 dolarów. Gdybyś otrzymał wiarę wartości 1000 dolarów z tej inwestycji, to zwrot byłby wspaniały, prawda? Musimy pamiętać, że Pan jest naszym Pasterzem i On nigdy nas źle nie prowadzi. Jemu powierzono dzieło Żniwa, a może On nie chce abyś ty i inni tracili czas na wschodnim wybrzeżu, gdzie może wcale nie ma pszenicy do zżęcia do Maluczkiego Stadka, ale żebyś użył swój czas i wysiłki na bardziej owocnym terenie. On nie ma obowiązku tłumaczenia nam dlaczego kieruje każdą sprawą tak jak On uważa. My postępujemy wiarą, a nie widzeniem. Musimy nauczyć się ufać Jemu tam, gdzie nie możemy za nim podążać. Hymn 110 i wiele zapewniających tekstów Pisma Świętego będzie dla ciebie pomocnych. Nie wypróbowana wiara nie może nigdy otrzymać Boskiego ostatecznego uznania. Wobec ciebie i tych, którzy byli z tobą zastosowano pewne srogie doświadczenia w celu wypróbowania waszej wiary, a w wyniku tych doświadczeń wasza wiara powinna być o wiele silniejsza”.

      Kiedy wówczas opuszczaliśmy brata Russella nasza wiara była bardzo wzmocniona. Czuliśmy, że przez łaskę Bożą i w Jego mocy, która zawsze jest wystarczająca, możemy pić z naszego kielicha to, co On do niego naleje w Swej miłości i mądrości uznając to za najlepsze dla nas.

      Wróciliśmy do domu, dzieląc się naszymi błogosławieństwami z innym i kontynuowaliśmy pracę kolporterską na rowerze. Wkrótce, w 1912 roku otrzymaliśmy z kwatery międzynarodowej zaproszenie do przybycia, w celu wzięcia udziału w Pańskiej służbie. W krótkim czasie poczyniono odpowiednie zarządzenia dla siostry Jolly i naszego synka, aby mogli połączyć się z nami.

      Na początku przydzielono nam pracę przy otwieraniu i sortowaniu gazet i notowaniu, które regularnie drukowały wykłady Prawdy. Następnie zostaliśmy przeniesieni do pomocy do działu kolportażu. W jakiś czas potem powierzono nam zadanie odpowiadania na ogólną korespondencję z różnych stanów pod kierunkiem brata A. I. Ritchie. Później przeniesiono nas do działu zajmującego się sprawami pielgrzymów, nad którym pieczę sprawował brat John Kuehn. Otrzymaliśmy zadanie wypisywania do gazet ogłoszeń i zawiadomień o wizytach pielgrzymskich i sprawozdań z publicznych wykładów do publikacji. Oczywiście, w związku z tym musieliśmy kontaktować się z pielgrzymami i pobierać od nich tematy i ich konspekty lub opisy z wykładów.

kol. 2

NAZNACZENIE NAS NA PIELGRZYMA

      W dniu 11 lutego 1913 roku urodził się nasz młodszy syn Gould (który obecnie służy jako pielgrzym pomocniczy). Wczesną wiosną 1913 roku wezwano nas do poprowadzenia w niedzielę lekcji w Międzynarodowej Szkole Niedzielnej w przybytku brooklyńskim. Zajmowaliśmy się tym przez kilka niedziel.

      Potem brat Kuehn poprosił nas o zastąpienie pewnego chorego brata i usłużenie zborowi w Slatington, Pa. W następną sobotę przyszedł do nas z biletem kolejowym i sypialnym, aby pojechać do Toronto w Kanadzie i usłużyć zborowi oraz przemawiać do publiczności w Royal Aleksander Theater w zastępstwie pielgrzyma brata Raymonda, który niespodziewanie musiał pojechać gdzie indziej. Sprzeciwiliśmy się temu, ale nam powiedziano, że jest za późno, aby to inaczej załatwić i pojechaliśmy. Temat z ogłoszenia brzmiał: ,,Wtóre Przyjście Chrystusa: Dlaczego, Jak i Kiedy?” Powtórzyliśmy go w drodze. Sala teatru była wypełniona ponad 4.000 osób. Było to największe audytorium do jakiego przemawialiśmy. Prosiliśmy Pana o pomoc i publiczność reagowała dobrze.

      Pamiętając o tym, co brat Russell wcześniej do nas powiedział, że jagnięta nie uczą owiec chodzenia, po naszym powrocie powiedzieliśmy bratu Kuehnowi, iż mamy nadzieję, że takich naznaczeń już więcej dla nas nie będzie.

      Kilka dni po tym brat Kuehn przyszedł z innym nagłym naznaczeniem. W następną niedzielę mieliśmy służyć zborowi w Chicago i w wielkim teatrze przemawiać do publiczności o godzinie 3 po południu. Powiedział, że jeśli się temu sprzeciwimy, to brat Russell będzie chciał z nami porozmawiać.

      Ponownie udaliśmy się do gabinetu brata Russella, który zapytał dlaczego protestujemy przeciwko ostatnio wyznaczonym przywilejom służby do braci i publiczności. Odwołaliśmy się do rady Apostoła (Jakub 3:1), „Niechaj was nie wiele będzie nauczycielami, bracia moi! wiedząc, że cięższy sąd odniesiemy”, jak to jest wyjaśnione w tomie 6, str. 309. Powiedzieliśmy mu, że boimy się podjęcia takiej służby. On przypomniał nam, że doskonała miłość i ufność w Panu odrzuci wszelką bojaźń i że On jest w stanie zbawić nawet pielgrzyma, pomimo wszelkich surowszych prób i trudności. Brat Russell powiedział także, że on uważa, iż obecnie jesteśmy dobrze przygotowani i gotowi do podjęcia tej wielkiej służby. ,,Ty z pewnością chcesz pełnić Boską wolę, nieprawdaż”? zapytał. Zapewniliśmy go, że tak jest, ale w jaki sposób moglibyśmy się upewnić, że to jest Boska wola wobec nas? Jego jedyną odpowiedzią było: ,,a zatem”? Modulacja jego głosu, przy wypowiadaniu tego słowa spowodowała, że myśli gwałtownie zaczęły przebiegać przez nasz umysł. W jaki sposób spodziewamy się manifestacji Boskiej woli? Czy w postaci ognistych liter na niebie? Czy przez nasze odczucia lub wyobraźnię? Czy też w harmonii z Jego Słowem i Duchem Świętym za pośrednictwem tego, któremu powierzył opiekę nad Swoim dziełem i uczynił rządcą

poprzednia stronanastępna strona