Teraźniejsza Prawda nr 305 – 1979 – str. 51

że theos znaczy Bóg a sophia znaczy mądrość, dlatego powiedzieliśmy: „Jeśli pan ma mądrość od Boga, to może mógłby mi pan podać logiczny powód, dlaczego pan nie jest chrześcijaninem?” Jego odpowiedź brzmiała: „Ponieważ wiara chrześcijańska jest nieracjonalna”.

      Poprosiliśmy, aby to wytłumaczył. Powiedział: „Pan naucza wyższej matematyki, to być może, że pan mi odpowie na kilka pytań z zakresu podstawowej matematyki. Jeśli pan na targu będzie kupował ziemniaki, to ile pan dostanie za dolara? Odpowiedzieliśmy: równowartość dolara. Wówczas on zapytał: „Jeśli pan zaniesie dolara do banku, ile za niego dostanie drobnych? Ponownie odpowiedzieliśmy: równowartość dolara.

      „Zgadza się pan zatem, że Boska sprawiedliwość wymaga dokładnej równowartości: życie za życie, oko za oko, ząb za ząb, ręka za rękę, noga za nogę”? W harmonii z 2Mojż. 21:23—25; 5Mojż. 19:21 itd. odpowiedzieliśmy „tak”. „To w takim razie” mówi on „jak zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i elementarną matematyką Bóg mógł posłać na ziemię jedną osobę »człowieka Chrystusa Jezusa«, aby dał Swoje własne życie »na okup za wszystkich« (1Tym. 2:5, 6), jak to chrześcijanie nauczają na podstawie Nowego Testamentu. Jak jedno życie może być dane jako równoważna cena w celu odkupienia życia miliardów ludzi? Czy pan nie rozumie, że jeśli Jezus położył Swoje życie, aby pan mógł żyć, to my pozostali nie zostaliśmy odkupieni, a jeśli On jest moim Zbawicielem, to pan i wszyscy pozostali z rodzaju ludzkiego są beznadziejnie nie zbawieni?

      Nie potrafiliśmy na to odpowiedzieć, za wyjątkiem tego, że sprawę tę rozważymy później. Tej nocy, przemierzający krokami sypialnię, studiowaliśmy Biblię i wołaliśmy do Boga o oświecenie i pomoc dla nas. Czuliśmy się tak, jak byśmy utracili naszego Zbawiciela — straszne to uczucie! Pościliśmy, modliliśmy się i badaliśmy Pismo Święte, ale wówczas nie znaleźliśmy odpowiedzi.

      We wrześniu 1907 roku wstąpiliśmy do Lafayette College w Easton, Pa., specjalizując się w klasyce i teologii. Nasi profesorowie nie mogli odpowiedzieć na te życiowe pytania ani na inne ważne pytania, przedkładane przez nas. Także kler Kościoła Prezbiteriańskiego nie mógł odpowiedzieć, gdy uczęszczaliśmy do prezbiterium. Nie rozumiano tam jasno okupu i innych podstawowych doktryn Biblii, które wyznania ciemnych wieków poprzekręcały na rozmaite sposoby.

      W Swej Ojcowskiej mądrości i miłującej trosce o nas Bóg pozwolił nam poszukiwać i walczyć, aż do lata 1909 roku, gdy, niech będzie chwała Jego świętemu imieniowi, udzielił nam odpowiedzi przez ,,sługę wiernego i roztropnego” (Mat. 24:45—47; Łuk. 12:42—44) w Wykładach Pisma Świętego, zwanych wówczas „Brzask Tysiąclecia”.

OBECNOŚĆ NA ZEBRANIU W SALI TANECZNEJ

      W 1908 roku nieświadomie sprzeciwialiśmy się
kol. 2
Prawdzie i drugich namawialiśmy do podobnego postępowania. Zauważyliśmy ogłoszenie o publicznym wykładzie biblijnym w niedzielę o godzinie piętnastej w sali tanecznej, w Easton. Mówcą był Fred Williamson. Tego dnia podczas studenckiego obiadu pytaliśmy, jaki rodzaj wykładu biblijnego może być wygłoszony w sali tanecznej. Odpowiedź brzmiała „Jeśli chcesz wiedzieć, dlaczego nie idziesz”? Zapytaliśmy „Kto chce iść ze mną”? Pewna liczba odpowiedziała i w grupie wyszliśmy.

      Usłyszeliśmy mówcę jak w długim kazaniu usiłował na podstawie Pisma Świętego dowieść, że dla niektórych niezbawionych zmarłych jest nadzieja w przyszłym życiu. W pieśni na zakończenie brzmiało, że „źli swoje postępowanie naprawią” — „w rozkosznej przyszłości”. Zwróciliśmy na to uwagę swoich towarzyszy, jako będące (jak wówczas błędnie rozumieliśmy) w sprzeczności z oświadczeniem „oto teraz dzień zbawienia” (2Kor. 6:2), zachęcając ich do zabrania wielkiej ilości bezpłatnej literatury wystawionej na stole. Na rogu ulicy otworzyliśmy pojemnik na śmieci, aby ją wrzucić do niego. Myśleliśmy, że w ten sposób dokonaliśmy zniszczenia zwodniczej i błędnej literatury. A drodzy bracia, którzy zorganizowali to spotkanie zapewne pomyśleli, że wywołali zainteresowanie wśród studentów.

JAK OTRZYMALIŚMY PRAWDĘ WE WŁAŚCIWYM CZASIE

      Mając ciągle nadzieję otrzymania biblijnej, rozumnej i zadowalającej odpowiedzi na liczne pytania w naszych poszukiwaniach Prawdy, zdaliśmy wstępny egzamin na Uniwersytet Harwardzki, lecz chwała niech będzie Bogu za to, że On miał inne i lepsze plany dla nas. Podczas wakacji latem 1909 roku pracowaliśmy jako sprzedawca w Hackettstown, N. J., aby opłacić koszty uczelni. Mieszkaliśmy tam w pensjonacie i dowiedzieliśmy się o pewnym bracie kolporterze (z którym później przez jakiś czas kolportowaliśmy) mieszkającym uprzednio w tym samym pensjonacie, który pozostawił tam komplet książek pt. „Brzask Tysiąclecia” (tak wówczas nazywano tomy Wykładów Pisma Świętego), które opisywały o czasie wielkiego ucisku, jaki zgodnie z Biblią miał się rozpocząć w 1914 roku. Byliśmy żywo zainteresowani tym tematem, ponieważ planowaliśmy służyć jako misjonarz zagraniczny.

      Pewnego dnia, gdy padało tak mocno, że nie mogliśmy pracować poza domem poprosiliśmy o te książki, aby je przejrzeć. Ale oczywiście rozpoczęliśmy od tomu 2. W przedmowie (jednej z pierwszych edycji na przełomie lat 1900) przeczytaliśmy: „Nie możemy nie nalegać z całą powagą na czytelnika, aby przed rozpoczęciem studiowania »Nadszedł Czas« przyswoił sobie jasno i zachował w umyśle »Plan Wieków«. Studiowanie zarysów czasu, bez posiadania uprzednio znajomości ogólnego charakteru spodziewanych wydarzeń, byłoby gorsze niż nieużyteczne”.

      Pierwotnie zlekceważyliśmy tę dobrą radę, lecz Bóg w krótkim czasie przekonał nas o jej

poprzednia stronanastępna strona