Teraźniejsza Prawda nr 291 – 1977 – str. 26

ukrywał się we Francji nie śmiąc pokazać się komukolwiek.

      (53) W swej podróży do Neapolu przybył do Genewy w niedzielę 13 sierpnia 1553 roku, spodziewając się odpłynięcia statkiem do Zurychu w tym samym dniu. Ponieważ w tym dniu żaden statek nie był dostępny udał się do kościoła, gdzie został rozpoznany przez Kalwina, który od 17 lat go nie widział i który spowodował natychmiastowe zaaresztowanie go i uwięzienie. Proces sądowy obwiniający go o herezję rozpoczęto 14 sierpnia na podstawie kodeksu Justyniana, który legalnie nie obowiązywał w Genewie, ponieważ na jakiś czas przedtem został w Genewie zniesiony i w tym czasie Genewa nie posiadała obowiązującego prawa, stosownego do takiej sytuacji. Ponadto on nie był obywatelem szwajcarskim, a jedynie podróżnym udającym się do innego miejsca. Prócz tego nie popełnił żadnego przestępstwa na ziemi szwajcarskiej. Te fakty wskazują na karygodne pogwałcenie prawa i sprawiedliwości w zaaresztowaniu go, procesie i wydaniu wyroku. Po pierwsze, sługa Kalwina wystąpił jako oskarżający i powód, a następnie Kalwin zrzucając maskę wystąpił otwarcie jako oskarżający i powód. Proces trwał do 26 października – około dwóch i pół miesiąca i stanowił prawie wyłącznie teologiczne debaty między Servetem i Kalwinem. W przedmiocie o Bogu jako jednej osobie i Chrystusie nie będącym Bogiem Servet całkowicie wykazał błędność twierdzeń Kalwina, ale Kalwin w pełni wykazał błąd Serveta dotyczący przedludzkiej egzystencji Chrystusa, Servet bowiem zaprzeczał osobowej preegzystencji naszego Pana. Jako chrześcijanie wyrażamy ubolewanie z powodu krwiożerczego ducha jakiego Kalwin objawiał podczas tego całego procesu. Wśród sędziów była znaczna grupa mniejszości sprzyjającej uniewinnieniu Serveta. Poproszono pewną liczbę szwajcarskich kościołów reformowanych o ich opinię czy Servet jest heretykiem. W czasie przebiegu nieprzychylnego procesu wszystkie te kościoły mniemały, że wyrokiem będzie wygnanie. Kalwin tak nie myślał. On z wyrachowaniem planował śmierć Serveta, a nawet w 1546 roku powiedział do Farela, że posłuży się swoim autorytetem do ostateczności, ażeby to osiągnąć jeśli uda mu się kiedykolwiek dostać go w swoje ręce. Większość sędziów na żądanie Kalwina wydała wyrok śmierci według prawa nie obowiązującego na ich ziemi, za czyn nie popełniony w ich kraju i na osobę nie podlegającą ich władzy. Kalwin słabo wstawił się, ażeby wyrok
kol. 2
przez spalenie zamienić na ścięcie, jednakże większość sądu nie chciała tej zmiany, zapewniona że to nie było bardzo pożądane.

      (54) W dniu 27 października 1553 roku, następnego dnia po skazaniu, Servet został spalony. Farel, nieobecny podczas procesu, został wezwany z domu i naznaczony do pełnienia obowiązków duszpasterskich w stosunku do Serveta oraz towarzyszenia mu do stosu z zamiarem uzyskania od niego odwołania i przygotowania go do śmierci, ponieważ wszyscy genewscy pastorzy jako zamieszani w wydanie wyroku nie byli brani pod uwagę do spełnienia takiego zadania jako osoby niesprzyjające. Farel oczywiście zawiódł w swoich staraniach. Przy końcu jednak tego przygnębiającego wydarzenia, przejęty bohaterskim i podobnym do Chrystusowego duchem męczennika powiedział, że być może iż Servet był chrześcijaninem i to zbawionym. Po pierwsze przyprowadzono Serveta przed jego sędziów, odczytano wyrok w jego obecności i licznie zebranych. Następnie odrzucono jego prośbę o zmianę wyroku na ścięcie. Po tym został zaprowadzony na pole Campel, położone w pewnej odległości od miasta, gdzie przytwierdzono go do pnia i zmuszono, aby na nim usiadł wśród złorzeczącego tłumu. Zamiast dobrze wysuszonego chrustu, który by szybko się palił i w krótkim czasie zakończył cierpienia ofiary, użyto świeżego drzewa jeszcze z liśćmi. Ponadto, zamiast to drewno układać blisko niego, aby spowodować szybką śmierć, układano je w pewnej odległości od niego, tak że celowo narażono go na powolne, przez ponad pół godziny trwające palenie. Dla pośmiewiska – jak na czoło Pana włożono cierniową koronę – wieńcem ze słomy i zielonych gałązek nasyconym siarką opasano jego głowę. Wpierw zapalono stos dookoła a potem dotknięto twarzy, co spowodowało zapalenie się siarki i wywołało taki okrzyk bólu ze strony ofiary, że obudził strach w sercach widzów. Był to jedyny okrzyk. Przez resztę czasu cierpiał w cichości z odwagą zrodzoną z jego wiary. Ostatnie jego słowa: ,,Jezusie, Synu Wiecznego Boga, zmiłuj się nade mną!”, stanowiły wyznanie jego wiary utrzymanej do końca straszliwej męczeńskiej śmierci. Zauważcie dobrze, że on się nie modlił: Jezusie, Wieczny Synu Boga, tak jak mógłby się modlić trynitarz, ale ostatnia jego modlitwa była wyznaniem jego wiary, które on podtrzymywał i którego nauczał – że Ojciec sam jest Bogiem a Jezus Chrystus jest Jego Synem, a nie Samym Bogiem.

      (55) W artykule: Grzesznicy Wieku Ewangelii

poprzednia stronanastępna strona