Teraźniejsza Prawda nr 8 – 1924 – str. 8
zakrywała nasze nieuniknione słabości. Teraz podajemy sprawozdanie komitetu naszej pracy w Brytanii:
Do Zarządu Dyrektorów Watch Tower Bible & Tract Society.
Drodzy Bracia – za prośbą niektórych członków Zarządu Dyrektorów, Prezydent wyznaczył komitet, ażeby ten wysłuchał brata Johnsona sprawozdanie i jego odwiedzenie zagranicznych oddziałów Towarzystwa, a mianowicie oddziału Brytyjskiego, i komitet udziela następujące sprawozdanie:
„Mieliśmy dosyć zebrań, rozpatrując takie dowody, których nam prezydent udzielił, a także sprawozdanie przeznaczonego przez prezydenta polecenia, ażeby zbadać stan Brytyjskiego oddziału Towarzystwa, zegzaminowawszy wszystko, co nam polecił zarząd Dyrektorów i wysłuchawszy wczoraj brata Johnsona na wszystkie strony, podajemy jak następuje:
„Gdy 2 listopada brata Johnsona wyjazd został przez autorytet zarządu dyrektorów przyjęty i uznany, specjalny komitet został wybrany, aby dopełnić dalszych kroków. Komitet udzielił mu papierów (wierzytelnych listów; które nie były prędzej podyktowane, aż 10 listopada 1910, i to przez komitet wykonawczy, który następował na obowiązki i władze drugiego komitetu odnośnie wyjazdu. Wszystkie papiery odnosiły się do tych samych władz), które oprócz innych rzeczy dają władzę ostrożnie zegzaminować książki i inne prywatne papiery Towarzystwa, które w podanych krajach się znajdują; ażeby zbadać finansowy stan pracy i spraw Towarzystwa w tych krajach, i w ogóle uczynić, co jest potrzebnym lub może kiedykolwiek być potrzebnym ku obronie naszych spraw i pracy w owych krajach; pełnomocnictwo i autorytet jest tobie przez to udzielony do wykonania tego. W łączności z twoimi powyżej wymienionymi obowiązkami, spodziewamy się, iż ile czasu zbędzie, aby także głosić Ewangelię itd. Gdy najpierw okazuje się myśl, jakoby jego władze powinny być zagarniającymi (powszechnymi) ażeby mieć wstęp do niektórych wojujących krajów, i że nie byłoby wiele lub wcale sposobności do wykonania pełnych władz, mimo tego wykazuje się, iż brat Johnson wierzył w swoje listy wierzytelne i list przedstawicielski do braci, jako prawdziwe, i aby powziąć polecenie nad różnymi obconarodowymi oddziałami; i że żądali od niego wykonania tej pracy, o ile by uważał, że byłoby potrzebnym do wykonania dla dobra sprawy Pańskiej, i najlepszych korzyści pracy Towarzystwa w ogólności. Znajdujemy, iż był przekonany do tej myśli, ponieważ Komitet Wykonawczy zarządu, a później nowy prezydent przysłali mi kopie listów interesownych do zarządców Brytyjskiego oddziału (i listy, jak by mógł załatwić niektóre sprawy odnoszące się do sytuacji w Betel i Tabernacle). Jesteśmy przekonani, że brat Johnson działał w pełnej wierze, i że jego praca w ogólności była dobra, czego nie schraniamy się uznać, choć jak każdy z nas, i on może uczynił pewne omyłki. Takie nagłe skasowanie listów wierzytelnych brata Johnsona nie oddziałało dobrze na niego; i czujemy się, aby znaleźć pewną drogę do ułagodzenia tego stanu, który egzystuje między nim a prezydentem, ażeby wynik był dobrym, nie tylko dla nich, ale dla pracy Pańskiej w ogólności. Szczegóły zebrania zarządu z 29 marca nie są w harmonii z sprawozdaniem sekretarza,
kol. 2
odesłanym do Wielkiej Brytanii – co za nieszczęśliwa sprzeczność. Z widoku na obecny naprężony stan, który wprowadza hańbę na brata Johnsona dobre imię i jego użyteczność w pracy Pańskiej, ponieważ został uwolniony i odwołany przez prezydenta, i to bez pozwolenia zarządu i bez ich wiedzy i potwierdzenia, dlatego niech będzie postanowione, ażeby brat Pierson i brat Johnson byli postawieni do uczynienia najlepszego możebnego załatwienia kosztów sprawy uczynionej przez brata Johnsona, gdy wykonywał obowiązki, jako przedstawiciel Stowarzyszenia.
(podpisy) A.I. Ritehie, Isaac F. Hoskins, L.D. Wright, R.H. Hirsh.
TRZY KRZYŻOWE DNI
Jak już wykazaliśmy (w pierwszym numerze Teraźniejszej Prawdy), rozłączenie pozafiguralnego Eliasza i Elizeusza miało pierwsze małe początki 21 czerwca 1917, gdy brat Rutherford (1) uwolnił nas od służby w Tabernacle; i tego samego przedpołudnia namawiał nas, choć nie byliśmy dosyć zdrowi i mocni do tego, ażebyśmy zgodzili się do powzięcia długiego pielgrzymowania na kilka tygodni. Karta wskazująca podróż była nam dana w ten sam dzień po południu. Tej nocy nie mogliśmy dobrze spać i dlatego następnego poranku krótko po śniadaniu 22 czerwca, grzecznie (2) odmówiliśmy powzięcia podróży, upewniając go, że to obniżyłoby nasze zdrowie do tego samego stanu jak było przed czteroma miesiącami. (3) On tedy złośliwie rozkazał nam opuścić Betel; lecz nie zgodziliśmy się na jego zamiary, apelując od jego decyzji do zarządu, jako ostatniego autorytetu. (4) Zaraz po obiedzie, 22 czerwca, z współczuciem nadmieniliśmy, że będziemy czynić starania do zgody; i (5) o 3-ciej godzinie tego dnia i w jego biurze miał być czas i miejsce do uczynienia tej ugody. Około 3-ciej godziny przysłał swego sekretarza do nas z poselstwem, że nie może się z nami zobaczyć w tym czasie. Później powiedział nam, że ten czas użył na dyskusję pewnych reperacji w Betel z jednym kontraktorem. On zaniedbał sposobności do uczynienie reperacji prawdziwego domu Bożego (Betel, dom Boży) za dom ręką uczyniony. (6) Około godz. 8:35 przed południem 23 czerwca (w sobotę po śniadaniu i po jego udzieleniu instrukcji naczelnym departamentów), zbliżyliśmy się do niego dowiedzieć się, kiedy byśmy mogli naszą konferencję pokojową załatwić. Odpowiedział, że nie prędzej, aż powróci z 4-rodniowej podróży. Zapatrując się na odkładanie naszej konferencji, powiedzieliśmy mu w krótkości 23 czerwca, że według naszego sądzenia jego postępowanie nie podoba się Panu: (a) jego czynienie i wykonywanie planu, że bierze wyłączny i wykonawczy autorytet w Towarzystwie, i (b) że używa swego stanowiska jako takiego, do przywłaszczenia sobie autorytetu nad zarząd, kontrolującą grupę towarzystwa. (7) Uczynienie tych wzmianek cicho i z miłością, mocno rozgniewało go, i obwiniał nas, że jesteśmy konspiracją przeciwko towarzystwu (przeciw niemu!). Starał się tedy uczynić tę sytuację za ważną, którą jednak powstrzymaliśmy. Scena ta, która skończyła się między 3:45 a 8:50 przedpołudniem 23 czerwca, podług naszego zegarka, wprowadziła go w nieprzejednane stanowisko ku nam i pokazuje stopniowe przejście różnych czynów, które utworzyły pierwszą scenę w dramacie rozłączenia pozafiguralnego Eliasza