Teraźniejsza Prawda nr 91 – 1937 – str. 83

lecz w Barankowej księdze żywota, „zapisane w niebiesiech”.

      We wyścigach nożnych nagroda jest również ofiarowana, ale nie jest wywieszona na widok podczas ich wyścigu, lecz kres jest im wystawiony. Są tam znaki, jeden ćwierć milowy, potem pół milowy, trzy-ćwiercie milowy i milowy przy końcu wyścigu; każdy wyścigowiec dogląda za nimi i pociesza się, gdy mija którykolwiek z tych znaków, aż w końcu dobiega do ostatniego, do kresu, o który jest zakład. To pilnowanie tych znaków po drodze, i obliczanie się według kresu, jest wielkim bodźcem dla niego, zachętą podczas jego spieszenia się, przypomnieniem, jeżeli się opuszcza. Tak też jest z chrześcijaninem bieżącym po wąskiej drodze ku kresowi tej wielkiej nagrody, którą Bóg obiecał, współdziedzictwo z Jego Synem, Panem chwały. Będziemy zachęceni, jeśli zauważamy te znaki przy drodze i damy wzgląd na nasz postęp, czy przybliżamy się coraz to więcej do kresu nagrody, do kresu zakładowego. A jeżeli ktoś jest niedbały, obojętny, opieszały w swym bieganiu, nic nie mogłoby być lepszym bodźcem dla niego jak wiedza, że tylko jego własna niedbałość, lub opieszałość może mu utracić nagrodę.

RODZAJ KRESU

      Widocznie o kresie jest mowa w rozmaity sposób; np. nasz Pan Jezus wspomniał o nim, gdy mówił, „Bądźcież doskonałymi jako Ojciec wasz w niebiesiech doskonały jest” (Mat. 5:48). Ten sam kres jest nadmieniony przez Apostoła, gdy on mówi, że Bóg przeznaczył, aby wszyscy, którzy będą z Wybranych byli „przypodobam obrazowi Syna Jego” (Do Rzym. 8:29). Te dwa zdania różnią się formą, lecz są tej samej treści. Ten sam kres jest znów nadmieniony przez Apostoła, gdy mówi, „Sprawiedliwość zakonu bywa wypełniona w nas, którzy nie według ciała chodzimy, ale według Ducha”. Potem mówi nam, że „Miłość jest wypełnieniem zakonu” (Do Rzym. 8:4; 13:10). Tu więc mamy skupione określenie z czego składa się „kres” chrześcijańskiego charakteru we Wybranych: jest to podobieństwo Boże, podobieństwo Chrystusowe, Miłość. Przeto wymaganiem zdawałoby się być, że lud Pański, święty i wybrany, musi osiągnąć taki sam charakter, czyli usposobienie miłości, jakie Bóg posiada i jakie też objawiał nasz Pan Jezus. Lecz ktoś powie, jak my możemy, „którzy z natury jesteśmy dziećmi gniewu, tak jako drudzy”, kiedykolwiek mieć nadzieję osiągnięcia tak wysokiego poziomu, lub kresu charakteru jak ten, żebyśmy miłowali tak, jak Bóg miłuje, jak Chrystus miłuje? Odpowiadamy, że nie potrzebujemy nigdy mieć nadziei osiągnięcia tak wysokiego poziomu, co się tyczy ciała, ponieważ tak długo, jak będziemy w tych śmiertelnych ciałach i posługiwać się jego mózgiem, to z konieczności będziemy w tych śmiertelnych ciałach i posługiwać się jego mózgiem, to z konieczności będziemy mieli trudności z powodu upadku i samolubstwa, które przez upadek kompletnie owładnęło rodzajem ludzkim przez umysłowe, moralne, religijne i fizyczne zamieszanie w sześciu tysiącach lat upadku.

      Dobiegnięcie do tego kresu doskonałej miłości ma być osiągnięciem serca, woli, t. j., nowej woli, „spłodzonej, nie z woli ciała, ani z woli człowieka, ale z Boga” przez Ducha Św. Nie znajdujemy więc, ani powinniśmy się spodziewać, żeby ten nowy umysł mógł osiągnąć ten poziom na początku naszego doświadczenia chrześcijańskiego. Ten nowy umysł, chociaż natchniony od Boga przez te bardzo wielkie i kosztowne obietnice Jego Słowa, jest jednakowoż naszą własną wolą, i mniej lub więcej ograniczoną przez swój przewód i narzędzie, t. j., mózg ludzki. Przeto Apostoł informuje nas, że ten nowy umysł musi wciąż toczyć bój przeciwko ciału, i że jego zwycięstwo znaczy śmierć ciała, że on nie może być aktualnie doskonały aż „przemiana” nastąpi, przez którą ta nowo spłodzona wola otrzyma swoje duchowe ciała w pierwszym zmartwychwstaniu. Ale ponieważ otrzymanie duchowego ciała w pierwszym zmartwychwstaniu będzie otrzymaniem nagrody, przeto widzimy, że wyścig do kresu i dobiegnięcie do kresu musi być uczynione przez nowy umysł póki on znajduje się w tym śmiertelnym ciele czyli „naczyniu glinianem” (2 Kor. 5:2-4). Jednym słowem, nowy umysł musi wzrastać, musi się rozwijać. Jak to Apostoł napomina, my, jako nowe stworzenia, musimy wzrastać w łasce i znajomości i miłości Bożej. Wzrastanie tutaj równa się bieganiu w ilustracji, nad którą się zastanawiamy. Musimy biec, czyli pchać się bliżej i bliżej dzień za dniem, tydzień po tygodniu, rok po roku, aż osiągniemy ten stan i potem musimy zostać przy nim, jeżeli chcemy zdobyć nagrodę. I nie jest to tylko kwestią czasu ponieważ wszyscy znamy niektórych, co długo bieżą w tym zawodzie, a w porównaniu uczynili bardzo mały postęp w uprawianiu darów Ducha, które rozumiemy pod wyrażeniem, doskonała miłość, kres. I możliwie wszyscy znamy niektórych, co w porównaniu byli bardzo krótki czas na tej wąskiej drodze, a którzy uczynili wielki postęp, — idąc z jednej zalety (cnoty) w drugą, z wiedzy do wiedzy, z chwały do chwały — szybko zbliżając się do kresu. A znamy też niektórych, co, o ile ludzki rozsądek może rozpoznać, dobiegli do kresu; o których później wspomnimy więcej.

CZTERY ĆWIERCIE KRESU

      Ażeby jasno zrozumieć ten przedmiot, zauważmy jak maleńkie były początki tej zalety (cnoty) miłości w naszych sercach; i miejmy nadzieję, że wielu, którzy tak zbadają tę rzecz i porównają ją ze swymi własnymi doświadczeniami, będą mogli zauważyć wielki wzrost w swych własnych charakterach, że przeszli ćwierć milowy znak w drodze jeden po drugim, i że szybko zbliżają się, jeżeli już nie dobiegli, do kresu nagrody. (1) Początek naszego doświadczenia, jako chrześcijanie, Apostoł określa, mówiąc, nie iż myśmy wpierw Boga miłowali, lecz iż „On nas wpierw umiłował” i przywabił do Siebie (1 Jana 4:19). Poczucie sprawiedliwości mówiło nam, że ponieważ Bóg tak nas umiłował, iż nas odkupił takim wielkim kosztem, i dostarczył dla nas tak wielkiego zbawienia, to byłoby najmniej, co my powinniśmy uczynić i to byłoby naszym obowiązkiem, aby miłować Go i służyć Jemu za to. Tę początkową miłość nazwiemy miłością obowiązkową. Pod wielu względami brakowało jej zalet, które teraz przenikają naszą miłość do Boga, która jest wyższego charakteru, ponieważ wzrośliśmy w łasce, i znajomości, i miłości. Apostoł zdaje się znów mówi o tej samej obowiązkowej miłości, w słowach, „Miłość Chrystusowa przyciska nas (wyciąga z nas miłość wzajemną); ponieważ sądzimy, iż jeżeli jeden za wszystkich umarł, tedy wszyscy byli umarłymi (pod wyrokiem Bożym, potępieniem); aby ci, którzy żyją (którzy byli usprawiedliwieni do żywota przez wiarę w Jezusowe odkupienie) już więcej sobie nie żyli, ale temu, który za nich umarł” (2 Kor. 5:14,15). Tu znów jest obowiązkowa miłość, ta pierwsza, pierwotna, pierwszy wzrost miłości ku Bogu, nasz punkt zaczęcia we wyścigu ku doskonałej miłości. Potem śpieszymy się, ażeby osiągnąć obowiązkową miłość do Chrystusa, do braci i do świata, włączając naszych nieprzyjaciół, która, jeżeli ją osiągniemy, przyprowadza nas do pierwszej ćwierci kresu wyścigowego.

      (2) Potem gdy osiągnęliśmy taką miłość obowiązkową, zaczęliśmy widzieć, że w naszych sercach znajduje się ocenienie zasad sprawiedliwości; zaczęliśmy miłować sprawiedliwość — słuszność, miłosierdzie, miłość:

poprzednia strona – następna strona