Teraźniejsza Prawda nr 100 – 1939 – str. 43

zachować Swej doskonałości podczas ciężkich doświadczeń Jego ostatniego dnia. Odniesiemy się do tego punktu później dla naszego wyjaśnienia, tutaj posługując się z nim tylko w krótkiej odpowiedzi na obecny zarzut.

      To, co następuje, ufamy, że okaże się pomocnym w dotyczącej sprawie. Praca Wtórego Przyjścia jest najtrudniejszą z wszystkich kiedykolwiek zleconych stworzeniu Bożemu. Ona jest, np., o wiele trudniejszą niż stworzenie wszechświata, co następujące rzeczy pokażą: (1) wielka upadłość rodzaju ludzkiego fizycznie, umysłowo, moralnie i religijnie do naprawienia; (2) kontrola Szatana nad wszystkimi, oprócz kilku do zwyciężenia; (3) warunki niesprzyjające Prawdzie i sprawiedliwości, a sprzyjające błędom i niesprawiedliwości do zmienienia; (4) mała liczba i słabość tych, co są po stronie Bożej; (5) większość rodzaju ludzkiego, włączając jego wielkich, potężnych i szlachetnych, z kilku wyjątkami, wrogo usposobionych do sposobów Boskich, a przychylnie usposobionych do sposobów Szatańskich; (6) przywrócenie umarłych do życia z tymi samymi zakrętami mózgu, jakie mieli w tym życiu, tj., te same myśli, zamiary, charaktery, przyzwyczajenia; podniesienie ich na różne poziomy istot, niektóre nawet do Boskiej natury; (7) obalenie królestwa Szatańskiego przez moralne przekonywanie; (8) sprawując restytucję przeważnie przez moralne przekonywanie; (9) skutecznie i nieomylnie oddzielając dobre od złego; (10) wydawanie ostatecznych nagród i kar. Samo przywrócenie wszystkich umarłych, określone pod (6) jest o wiele trudniejszym dziełem, niż stworzenie wszechświata. Jezus wiedział o ogromności tej pracy i w obecności jej On wątpił w Swą własną zdolność wykonania jej. Była to Jego pokora, nie niedowierzanie Bogu, która stała się powodem Jego wahania się podjąć tę misję. Bóg nie rozkazał Mu podjąć tej pracy, tylko podał Mu w sugestii, jako przywilej. On nie starał się Swojej przyjemności wmusić na naszego Pana w tej sprawie. Ponadto, Bóg nigdy nie ofiarował, ani też kiedy ofiaruje któremu z Jego sług pracy do wykonania bez pozwolenia temu słudze zastanowić się nad nią; ponieważ On nie życzy sobie pędowej i nierozważnej służby; ani też, żeby Jego słudzy działali, jako automat.

      Jest to zasada rządu Boskiego z Jego strony zapytać się każdego, żeby rozważył wszystko, co On mu nasuwa do czynienia, zanim zacznie wykonywać coś w tej sprawie; a w Jego obchodzeniu się z Jezusem pod tym względem. On nie był wyjątkiem. W procesie formowania decyzji odnośnie jakiejkolwiek sugestii Boskiej, rozmaite cnoty (pierwszo, drugo i trzecio rzędne) będą miały swój głos, chociaż w ostat. zadecydowaniu wyższe pierwszorzędne będą kontrolowały w bezgrzesznej osobie. W decydowaniu Ojca danej propozycji pokora (drugorzędna cnota naszego Pana zdawała się być pierwszą cnotą, która wyraziła się w tej sprawie, i ona wyraziła się o wahaniu się podjęcia tej misji. Przecież Ojciec nie mógł być niezadowolony z tego, że pokora wyrażała się, co było koniecznym, żeby właściwie rozważyć dotyczącą sprawę, chociaż jej wahanie się nie było tak bardzo przyjemnym Bogu, jak byłoby zadecydowanie podjęcia tego zlecenia z większą gotowością. Potem ono także oddziałało na baczność Jezusową, której Bóg chciał, żeby On także użył. Lecz, gdy przyszło do ostatecznego zadecydowania, to ani pokora, ani baczność, lecz wyższe pierwszorzędne cnoty kontrolowały decyzję naszego Pana. Z tej przyczyny podczas całego procesu przychodzenia do decyzji nasz Pan podobał się Ojcu, chociaż mniej, niż gdyby był zadecydował szybciej.

      Wracając do doświadczenia Getsemańskiego, znajdujemy
kol. 2
w nim akuratnie podobny wypadek, o ile się tyczy czynności doskonałego nowego stworzenia. Do czasu, kiedy Jezus przyszedł do Getsemańskiego doświadczenia, On był skrystalizowanym, tj., udoskonalonym nowym stworzeniem. To jest widoczne z faktu, że On nie potrzebował więcej kształtowania, lub siły charakteru, ażeby się uzdolnić do przetrwania ostatecznych prób charakteru, który Sobie wyrobił, a którego to próby były zadane tego samego dnia, ponieważ doświadczenia tych prób zaczęły się mniej niż czternaście godzin przed Jego śmiercią, nawet tak, jak wykończony kawałek stali nie potrzebuje więcej wzmocnienia, ażeby wytrzymać swoje właściwe próby. Że to było Jego nowe stworzenie, (nie Jego ciało, jak to niektórzy twierdzili w swoim zarzucie), które w Ogrodzie modliło się, aby było wybawione od tego kielicha, jest widoczne z faktu, że to była Jego bojaźń, iż On zupełnie nie wytrzyma (On nie dowierzał Sobie, a nie Bogn) ciężkich prób Jego kielicha i, że z tego powodu On pozostanie umarłym, co pobudziło go do proszenia Ojca przez całą godzinę, żeby raczył ten kielich odjąć od Niego. On nie obawiał się umrzeć, jako ludzka istota, ale bał się pozostać umarłym, jako nowe stworzenie, co byłoby się stało, gdyby On był w najmniejszym stopniu czegoś nie wypełnił doskonale (3Moj. 16:13; Do Żyd. 9:27), którego upadku się obawiał, że może uczynić. Z tej przyczyny w Ogrodzie „On za dni ciała Swego modlitwy i uniżone prośby do Tego, Który Go mógł zachować od (wtórej) śmierci, z wołaniem wielkim i ze łzami ofiarował i wysłuchany był.” On przecież nie był wysłuchany –  wybawiony z ofiarniczej śmierci, lub też kielicha, którego Ojcu podobało się połączyć z nią. On był wysłuchany –  wybawiony –  z wtórej śmierci. Więc było to Jego nowe stworzenie, obawiając się, że pójdzie na wtóra śmierć, które modliło się w Ogrodzie, żeby ten kielich był usunięty, a który jednak nie był usunięty. Z tego widzimy, że to nie było złem w Chrystusie, udoskonalonym nowym stworzeniu, z bojaźni pobudzonej przez pokorę, starać się. jeśli możliwe, zgodnie z wolą Bożą, na chwilę chcieć, żeby Bóg zmienił Swoją wolę odnośnie Jego kielicha; ponieważ On tak był doskonałym w charakterze, jako nowe stworzenie, gdy był w Ogrodzie, jak był przy Jego Wtórym Przyjściu. Nie ma też żadnej różnicy w zasadzie pomiędzy wahaniem się naszego Pana w Ogrodzie, a tym, które On okazał w Niebie w sprawie, którą omawiamy, gdyż w Ogrodzie On był zarówno doskonałym – skrystalizowanym – nowym stworzeniem, a więc z akurat takim samym charakterem w obydwóch wypadkach. Jeżeli to nowe stworzenie w Ogrodzie zgodnie z podobaniem się Ojcu mogło starać się o odjęcie tego kielicha, jeśli wolą Bożą, to tak samo On mógł bez niepodobania się Bogu na chwilę prosić, jeśli wolą Bożą, o uwolnienie Go od podjęcia misji Wtórego Przyjścia, z obawy, pobudzonej przez pokorę. Tak jak to już wyjaśniliśmy, Jego staranie się o to na chwilę, z powodu Jego obawy, pobudzonej przez pokorę, podobało się Bogu. chociaż nie tak bardzo, jak podobałoby Mu się chętniejsze zgodzenie się, podyktowane przez wyższe przymioty pierwszorzędne, tak też jesteśmy pewni, że Jego walka w Ogrójcu, by ten kielich był od Niego odjęty, wypływająca z bojaźni, pobudzonej z pokory, podobała się Bogu, chociaż nie tak bardzo, jak podobałaby Mu się, gdyby nie pragnął tego odjęcia. To co następuje może dalej okazać się pomocnym: czynność każdej cnoty Chrystusa podoba się Bogu zupełnie w jej miejscu i urzędzie na co ona jest, lecz niektóre Jego przymioty podobają się Bogu w wyższym stopniu niż drugie. Miłość Chrystusa podoba się Bogu więcej niż Jego wiara, a Jego wiara więcej niż Jego nadzieja (1Kor. 13:13). Dalej, wyższe pierwszorzędne

poprzednia stronanastępna strona