Teraźniejsza Prawda nr 287 – 1976 – str. 55

mierze znajdują się w harmonii z dobrymi zasadami.

OCENA DLA LUDZKOŚCI

      Tuż w tyle za tym pokojem pragniemy budować inny. Ten także będzie biegł przez całą szerokość domu, lecz będzie o wiele mniejszy od pokoju przylegającego do niego od strony frontowej. Pokój ten przedstawia naszemu umysłowi miłość oceny dla świata ludzkości. Ktoś może powiedzieć: „Jak możesz wyrażać jakąś ocenę dla świata ludzkości?” Odpowiadamy: jest dużo dobrego w wielu ludziach świata. Dajmy ilustrację wykazującą to:

      W Columbus Ohio, wystąpiła przed laty katastrofalna powódź. Wiele istnień uległo zniszczeniu, domy zostały poniesione i powstała wielka nędza. W czasie postępu powodzi pewna młoda pani na zalanym terenie odizolowana na drugim piętrze swego, domu, próbując ujść przed wodą, weszła na krzesło, ale nawet wtedy znajdowała się po kostki w wodzie. Gdy wyglądała na zewnątrz obserwując w świetle księżyca szalejący żywioł, zauważyła człowieka walczącego o dotarcie do drzewa będącego obok. Osiągnął drzewo i wdrapał się na nie. Wówczas oziębiło się, a ona bała się, że ten człowiek ziębnąc popadnie w sen i straciwszy władzę utrzymania się na drzewie spadnie do wody i w ten sposób zginie. Chociaż był on jej zupełnie obcy, zdecydowała podtrzymywać go w czuwaniu na jawie. Miała piękny śpiewny głos. Zawołała do tego człowieka: „Panu grozi niebezpieczeństwo zaśnięcia z powodu zimna a wówczas wpadnie pan do wody. Będę panu śpiewać, aby utrzymać pana na jawie i dlatego chcę, aby pan wsłuchiwał się w każde słowo, które będę śpiewać”. Zaczęła śpiewać i śpiewała całą noc, aby utrzymać tego człowieka na jawie. Gdy zaświtał poranek, przybył w łodzi policjant i wyratował tego człowieka prawie całkowicie zdrętwiałego. Wówczas powiedział i potem powtarzał, że chyba nie mógłby się utrzymać na drzewie z powodu zimna i senności, gdyby nie śpiew nieznajomej kobiety utrzymujący go na jawie; w ten sposób ona uratowała jego życie pomimo niewygody i kłopotu jaki to jej sprawiało. Fakt, że ona chciała zapomnieć o własnym nieszczęsnym stanie, aby uchować tego człowieka przed wodnym grobem, pokazuje, że było w niej coś z prawdziwej szlachetności. Dziękujemy Bogu, że na świecie jest więcej ludzi podobnych do niej.

      Pewne ślady obrazu Boga w ludzkości przetrwały w szczątkach przez ponad 6000 lat
kol. 2
upadku i dlatego niektórzy jeszcze posiadają pewien stopień harmonii z dobrymi zasadami. Widząc te resztki obrazu Boga w świecie powinniśmy pobudzić nasze serca do skłonienia się ku nim w ocenie. Możemy rozkoszować się w takich osobach, ponieważ pokazują pewien stopień harmonii z dobrymi zasadami. W taki sposób budujemy czwarty pokój na pierwszym piętrze naszego domu miłości. Zajmujmy go stale.

OCENA DLA NASZYCH NIEPRZYJACIÓŁ

      Za tym będziemy budować inny pokój, tak długi lecz nie tak duży, stanowiący około połowę objętości poprzedniego pokoju dopiero co zbudowanego. Pokój ten przedstawia ocenę dla naszych nieprzyjaciół. Jak można oceniać naszych nieprzyjaciół? My nie możemy rozkoszować się w okazywanej nam przez nich nieuprzejmości. Jedną z najtrudniejszych rzeczy na świecie jest nauczenie się oceniania swoich nieprzyjaciół. Jedną z najtrudniejszych prób miłości jest dojście do stanu i pozostanie w stanie, w którym możemy rozkoszować się dobrem jakie znajduje się w naszych nieprzyjaciołach, ponieważ to co nam czynią stale dąży do wywołania w nas przeciwieństwa rozkoszy, a mianowicie niezadowolenia i irytacji. Jednakże mimo to mamy okazać taką właśnie miłość do naszych nieprzyjaciół. Fundament naszego domu, umiłowanie dobrych zasad, czyni to możliwym.

      Jeśli miłujemy dobre zasady więcej niż miłujemy samych siebie, możemy doznać przyjemności w kontakcie z każdym charakterem, w którym widzimy te dobre zasady objawione nawet w małym stopniu. Istnieje dobro w naszych nieprzyjaciołach, jak pokaże to pewna ilustracja:

      Pewien brat miał nieprzyjaciela od wielu lat. Pan dał mu tego nieprzyjaciela, ponieważ On go miłował, albowiem jednym z największych błogosławieństw jakiego możemy życzyć sobie nawzajem jest posiadanie nieprzyjaciół! Jak więc możemy nauczyć się miłowania naszych nieprzyjaciół, jeśli nie mamy żadnego? Nie znaczy to, że pragniemy aby jeden drugiemu dokuczał, lecz życzymy abyśmy wzajemnie mieli sposobność do rozwijania podobieństwa Chrystusowego, a tego nie możemy czynić bez nieprzyjaciół. Najcięższą walkę jaką ten brat, którego doświadczenie relacjonujemy, kiedykolwiek miał w swoim chrześcijańskim życiu było nauczyć się miłować tego nieprzyjaciela – swoją żonę. Przez miesiące i znowu miesiące

poprzednia stronanastępna strona