Teraźniejsza Prawda nr 72 – 1934 – str. 76

i (2) „O niewoli babilońskiej Kościoła”, która później była powodem odpowiedzi króla angielskiego Henryka VIIL na którą Luter odpowiedział, pobijając jej wywody. Znamienną na ówczas odpowiedzią Lutra, na papieską bullę, grożącą mu ekskomuniką, było publiczne spalenie jej wraz z księgą prawa kanonicznego wobec członków fakultetu uniwersyteckiego, studentów szkół wyższych i całego obywatelstwa Wittenbergu roku 1520, oznajmiając, że papiestwo jest Antychrystem, a jako takiego, on się wyrzeka. Wezwany, aby się stawił przed królewski sejm w Wormacji w celu dania odpowiedzi przed cesarzem Karolem V i szlachtą państwa niemieckiego, w kwietniu roku 1521, w długiej przemowie wypowiedzianej w sposób pokorny, jasny i odważny, przedstawił obronę swoich doktryn, kończąc ją znamiennymi słowami: „Na tym ja się opieram. Inaczej czynić nie mogę. Tak mi Boże dopomóż. Amen”. Luter, jako wyklęty heretyk został więc skazany przez cesarza na banicję*. W powrocie z Wormacji, kazał go elektor saski pochwycić, niby to przemocą i ukrył go na Zamku w Wartburg koło Eisenach, gdzie przebywał z krótkimi przerwami aż do marca roku 1522. Przebywając tutaj, zajął się przekładem Nowego Testamentu z greckiego na język niemiecki.

USPOSOBIENIE LUTRA PO OPUSZCZENIU WARTBURGU

      (64) Gdyby był Luter umarł w Wartburgu, nie byłoby zaszło żadnego cienia na jego pracę reformatorską; tutaj przyszedł on jednak do przekonania, że jego ruch reformatorski zostanie kompletnie zniszczony, gdy on nie przyjdzie do porozumienia z przyjacielskimi książętami i stanami Rzeszy niemieckiej; tym więc sposobem dał się stopniowo opanować i zniewolić szlachcie protestanckiej – tj. stał się ślepym Samsonem, mielącym zboże dla Filistynów. Odtąd Luter stawał się coraz więcej konserwatywnym, pozbywając się niejednokrotnie logicznych wniosków ze swoich zasad na korzyść pewnych jednostek, które wkrótce uformowały ciało sekciarskie nazwane wbrew jego woli od jego nazwiska – Kościołem luterańskim. Oprócz władców, był on ponad wszystkich innych największym sprawcą przekręcenia w sektę tak wzniosłego ruchu reformatorskiego, który on rozpoczął. Lecz pomimo jego niedomagań, jest on jednak bohaterem tego zdumiewającego dramatu zwanego Reformacją, mając w sobie bardzo wiele szlachetnych zalet niepospolitej wartości. Były w nim połączone: wzniosła wiara i odwaga z głęboką pokorą i prostotą serca. Jego szlachetny charakter, nie bacząc na osobę swoją, jego towarzyskość i wierność, niezrównaną stałość i zaczepność w obronie zasad równały się jego wielkiej miłości i przebaczeniu. Jego umysłowe, moralne i religijne zalety i praktyczna zdolność w otrzymywaniu godnych podziwu rezultatów wynikłych z jego usiłowań uczyniło go geniuszem najwyższej rangi, umieszczając go między najprzedniejszymi z dwudziestu największych mężów, którzy dotąd żyli. Lecz z powodu reakcyjnego i sekciarskiego ducha od roku 1522 często powstawało pytanie w naszym umyśle, czy on zatrzymał swoje miejsce w Maluczkim Stadku. Z figury Samsona i z faktu, że on nie zbuntował się przeciw prawdom, które on zrozumiał, wierzymy, że nie stracił swego miejsca w Maluczkim Stadku, jednakowoż nie mogliśmy uwolnić się od powątpiewania, gdyśmy zastanawiali się nad tym, że obrócił swój ruch w sektę, współdziałał w połączeniu Kościoła z Państwem, walczył przeciwko prawdzie Zwingliego o Wieczerzy Pańskiej, prawdzie Hubmaiera, o chrzcie wyłącznie dla dorosłych i prawdzie Serwetusa o jedności Boga, będąc równocześnie wynalazcą rozmaitych błędów przeciw tym prawdom. Lecz jego nieprzyjmowanie i walka przeciw tym naukom nie można by nazywać rewolucjonizowaniem się z powodu, iż on tych przedmiotów nie rozumiał. Niewątpliwie, iż Luter był wiernym tej wielkiej prawdzie poleconej mu, aby ją wyjaśnił, zastosował i bronił. I on tak czynił ze swoją prawdą powierzonego mu szafarstwa, o wiele lepiej i owocniej aniżeli którykolwiek inny reformator; i dlatego jest on tym
kol. 2
jednym reformatorem, któremu udało się wszczepić powierzonego szafarstwa prawdę na inne ruchy reformatorskie i kościoły. Dlatego też jest on uważany za największego z reformatorów i wszystkie sekty protestanckie dają mu pierwsze miejsce między reformatorami. My zupełnie zgadzamy się z tym, że to pierwszeństwo słusznie się jemu należy, z punktu umysłowych, moralnych i religijnych zalet i praktyczności geniusza reformatorskiego.

WALKI LUTRA O POKÓJ Z BOGIEM

      (65) Chociaż nie będziemy opisywali życiorysu Lutra po jego powrocie do Wittenbergu z Wartburga, jak to opisywaliśmy przed tym jego powrotem, jednakże będzie to pomocne do głębszego wyrozumienia naszego przedmiotu, gdy przedstawimy jak Luter zrozumiał i użył doktrynę o usprawiedliwieniu z wiary. Z jednej strony przez dziedziczność i rozwinięcie moralne on miał bardzo czułe sumienie, potępiające go za najmniejszy kaprys, słabości, zauważony w jego delikatnem usposobieniu, myślach, słowach, zamiarach lub uczynkach; zaś z drugiej strony, miał on głębokie pragnienie pokoju z Bogiem, Jego uznania i społeczności z Nim. Ale będąc pod ulegalizowanym duchem i wpływem Rzymu, obawiał się i lękał Boga jako wrogiego i mściwego Sędziego, którego w jakiś sposób musi przebłagać. Kościół jego wskazywał mu na święte sakramenta i dobre uczynki poparte przez świętych i wstawianie się ich o protekcję za niego, jako jedyny sposób otrzymania pokoju z Bogiem i podał mu do wierzenia, że najlepiej mógłby to uczynić przez wstąpienie do życia zakonnego. Pomimo sprzeciwu rodziców został jednak księdzem zakonnikiem, w nadziei, że przez „dobre uczynki” Zakonu Augustynów otrzyma pożądany pokój z Bogiem. Zgodnie ze zwyczajem zakonu pościł tak ściśle, że stał się prawie żywym szkieletem i na półinwalidą. Modlił się często prawie po całych nocach o upragniony pokój z Bogiem. Spełniał najniższe usługi dla swych braci zakonników, ażeby tylko osiągnąć to, czego szukał. Chodził za jałmużną od domu do domu dla swego Zakonu w tej samej nadziei. Spełniał z największą dokładnością wszelkie pokuty, mając ten sam cel na widoku. Mógł zatem prawdziwie powiedzieć o sobie „Jeżeli żył kiedykolwiek jaki pobożny zakonnik, to ja nim byłem”. Pomimo tych wszystkich ćwiczeń zakonnych nie znalazł on jednak pokoju. Jego stróż wewnętrzny zawsze znajdował w nim pewną winę, pomimo jego najlepszych usiłowań i uczynków. I jeżeli, on, będąc niedoskonałym może widzieć w sobie rzeczy godne nagany, tak rozumował, to o ile więcej Bóg w Swej doskonałości może to widzieć. Jego wzruszające wzdychania i płaczliwe jęki o Boskie uznanie bywały nieraz z sympatją słyszane przez braci zakoników, z których jeden postanowił pocieszyć go i uspokoić temi słowy: „Bracie Marcinie, czy ty nie wierzyz w słowa zawarte w składzie naszej wiary, wierzę w Boga Ojca… grzechów odpuszczenie?” – Otóż walka Lutra ciągła się przez szereg lat, a jego Kościół nie był w stanie przynieść mu pokoju swemi „sakramentami i dobrymi uczynkami”.

      (66) Lecz w swoim czasie Bóg zlitował się nad tym tak bardzo nieszczęśliwym zakonnikiem, przez doktrynę o usprawiedliwieniu z wiary. Jego badanie Pisma św. wprowadzało go często w głębokie zamyśliwanie nad Słowem Bożem w wierszach, „Sprawiedliwy z wiary żyć będzie” – (otrzyma życie, do Gal. 3:11) i „sprawiedliwość Boża (sprawiedliwość, którą Bóg w Chrystusie dostarczył dla człowieka) bez zakonu (odrębna od uczynków zakonu) jest objawiona… sprawiedliwość Boża przez wiarę (wierność) Jezusa Chrystusa ku wszystkim i wszystkie wierzące; bo różności nie masz. Albowiem wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im chwały Bożej (charakteru na Jego podobieństwo) a bywają usprawiedliwieni darmo z łaski Jego przez odkupienie (wyswobodzenie), które jest w Chrystusie Jezusie” (do Rzym. 3:21-24). Stopniowo, jak zorza, światło zaczęło wschodzić na jego serce aż wreszcie tak jakby promień słoneczny napełniło jego duszę pokojem i radością. Dopiero teraz zrozumiał, że żaden z jego uczynków, a nawet te najlepsze były niedoskonałe, dlatego nie mogły zadowolnić sprawiedliwości Bożej i sprowadzić tego pokoju między Bogiem a nim, to jednak Bóg w swojej wielkiej
____________________
* Banicja, wygnanie obywatela z jego kraju. Zanim wygnanie nastąpiło, wygnaniec musiał być pozbawiony obywatelstwa. W razie gdyby wrócił, prawo cywilne nie czyniło odpowiedzialnym nikogo, ktoby się poważył banitę zamordować. – Przyp. tłum.

poprzednia strona – następna strona