Teraźniejsza Prawda nr 72 – 1934 – str. 69

grosza tak w polskim jak i w angielskim wydaniu. Jednym z powodów dlaczego on, bez upoważnienia Zarządu dał przygotować, nadrukować i rozpowszechniać tom 7-my było jego wierzenie, że on jest tym szafarzem. Zauważmy, że było to 3-go listopada 1916 roku, gdyśmy dali mu myśl, że przypowieść o groszu uczy, że Brat Russell będzie miał następcę. Biblia uczy, że było to 3-go listopada 1916 roku, gdy on zaczął zajmować władzę dyrektorską i wykonawczą należącą do braci McMillan, Ritchie i Van Amburgh, jak również Biblia wskazuje, że 29 grudnia 1916 ułożył on regulaminy Towarzystwu, przy których pomocy postarał się o posiadanie władzy. Chcemy tu nadmienić, że w kilku księgach Pisma, Świętego znajduje się szczegółowy opis jego działalności począwszy od 3-go listopada 1916 roku do 8-go sierpnia 1917 roku. Zrozumieliśmy to w marcu 1917 roku w czasie naszego pobytu w Brytanii, po naszym powrocie dnia 9-go kwietnia 1917 roku, pilnowaliśmy go z bliska i widzieliśmy jak wypełniał szczegóły tych figur. Mając na myśli wyrozumienie tych figur, powiedzieliśmy mu w dniu 23-go czerwca 1917 roku co następuje: „Ja cię znam tak, jak książkę. Nie tylko wiem, co czyniłeś (od 3-go listopada 1916 roku), lecz i to, co będziesz czynił (do 8-go sierpnia 1917). Biblia zawiera bardzo szczegółowy opis o twoich przeszłych i przyszłych działaniach.” Na jego zapytanie, gdzie się te figury znajdują, odpowiedzieliśmy – odmownie.

      Wspomnieliśmy już, że on rozkoszuje się w zbytku. To, co następnie podawać będziemy, są to fakty stwierdzone przez braci poważnych i wiarygodnych, że są faktami, którzy również stwierdzają, że te wyż wspomniane zbytki są za pieniądze z Towarzystwa. Ci wyżej wspomnieni bracia byli bardzo zaufanymi współpracownikami z nim, i to co nam opowiadali, pochodziło ze źródła ich osobistych i naocznych przekonań. Mianowicie: pomocnik kierownika pewnej filii Towarzystwa opowiadał nam, że zakład drukarski Towarzystwa jest wyposażony w najlepszego typu maszyny i jest jednym z najlepszych w świecie. Jako ilustrację prawdziwości swego twierdzenia opowiedział nam dalej o zaletach tych maszyn drukarskich, mianowicie, że po założeniu papieru w maszynę, ręka ludzka nie dotyka się więcej materiału, aż dopiero oprawiona książka wyjdzie z maszyny introligatorskiej. Dalej, przez ekonomiczne zakupywanie materiałów i bardzo tanią pracę dostarczoną przez braci w Towarzystwie, mówił ów brat, że koszt wydania każdej książki J. F. Rutherforda wynosi 3.J/2 centa (wyraźnie mówiąc trzy i pół centa za sztukę). Tak bajecznie tani koszt zdaje się być niemożliwym do uwierzenia; jednakowoż ta sama wiadomość doszła nas również z innego źródła; przeto więc nie mamy przyczyny do powątpiewania w prawdziwość powyższego opowiadania. To, co poniżej podamy naszym czytelnikom, dowiedzieliśmy się znowu od dwóch pielgrzymów Towarzystwa, których nazwiska nie podajemy, aby ich zasłonić przed pewną zemstą J. F. Rutherforda. Nazwiemy braci tych literami: A i B.

      Bracia A i B przy poufnej ze sobą rozmowie o przedmiocie, celem odparcia zarzutu na często powtarzające się pogłoski, że J.F. Rutherford otrzymywał pewien procent od każdej sprzedanej książki jako zapłatę za użytkowanie przez Towarzystwo jego prawa autorstwa. Otóż, gdy Zarząd Towarzystwa zauważył, że wskutek wielkiej oszczędności przy wydawaniu książek Towarzystwa powstała olbrzymia nadwyżka, powstało więc pytanie, co teraz robić ze zwiększonym zyskiem na sprzedawanych książkach? Niektórzy członkowie Zarządu podawali wniosek, by ten zysk przelać na kolporterów, dając im książki po niższej cenie, by tym sposobem zmniejszyć ich ciężary i zapewnić im w prywatnym życiu „związanie końca z końcem”…, ale zatrzymał tą samą cenę dla publiczności. Lecz J. F. Rutherford z wielkiej troskliwości i „miłości”, o dobro ciężko pracujących, a zbyt mało płatnych kolporterów sprzeciwił się temu wnioskowi, zaofiarowawszy plan zupełnie inny, a mianowicie, ażeby te zyski przeznaczone były na tak zwany „Fundusz Ulgowy” (Comfort Fund), z którego wycieńczeni, chorzy lub słabowici kolporterzy, pielgrzymi i członkowie rodziny Betel mogliby otrzymywać lepszą opiekę ku wyzdrowieniu, otrzymać tak bardzo
kol. 2
potrzebny odpoczynek, chwilową rozrywkę, opiekę lekarską w razie potrzeby itp. A więc rada ta została uchwalona i, rozumie się, fundusz ten został oddany pod kontrolę j. F. Rutherforda. Wskutek powyższego zarządzenia, mówił brat B, J. F. Rutherford otrzymał prawie wszystką ulgę wypływającą z Funduszu Ulgowego.

      Lecz teraz zobaczmy, według opowiadania brata B, niektóre ulgi, jakie J. F. Rutherford otrzymał z tego funduszu ulgowego, pominąwszy już wiele kosztownych i luksusowych rzeczy jak samochód itp., on najpierw wymienił piękny majątek w Staten Island, N. Y., składający się z bardzo pięknego i dużego domu, kilka innych budynków, wielki obszar bardzo drogiej parceli (ogrodów i parku); oprócz tego, że majątek ów już sam w sobie piękny i olbrzymi, lecz ze względu na bliskość Nowego Yorku musi być bardzo drogi. Gdy miał dedykować wyżej rzeczony majątek, zaprosił wielu braci z okolicznych miast na wspólne zebranie, gdzie oświadczył obecnym na zebraniu, że to ma być miejsce dla rekonwalescentów, tj. dla wyczerpanych z sił pielgrzymów, braci chorych, kolporterów i pracowników Betel. Lecz cóż się więc stało? Otóż on, jego sekretarka, jej matka i kilka innych osób potrzebnych do operowania radiostacji i wykonywania różnych robót około majątku, wygodnie zostali ulokowani, a szczególnie on sam dobrze się tam z przepychem umieścił, tak iż nie pozostało miejsca w tym domu dla wyczerpanych i chorych pielgrzymów, kolporterów i pracowników w Betel. Tym więc sposobem Fundusz Ulgowy dostarczył nie tylko ulgi, ale zbytkownej wygody dla J. F. Rutherforda i jego sympatycznych osób. Na jaki użytek został obrócony majątek na Staten Island, od czasu gdy zakupił inne jeszcze domy dla siebie, nie jesteśmy w stanie stwierdzić. Ufamy jednak, że przeznaczony cel tego budynku był lepiej wypełniony od czasu kiedy on przeniósł swoją główną rezydencję do San Diego, Kalifornii. Przy wielu okolicznościach zwyczajem jego jest rzucać plamy na nieżyjącego już Pastora Russella. Lecz „Wierny Sługa” nie tylko, że włożył kilka milionów w ciągu swego wiernego życia w pracę Pańska, lecz dał oprócz tego lepsze talenty, lepsza publikację i czterdzieści dwa lat ciężkiego mozołu włożył w tę pracę, lecz nie wziął nic z tego dla siebie, ani nie pobudował żadnego domu dla swej wygody, lecz był zadowolony z pozostawania w Betel z drugimi braćmi. Gdy w roku 1916 nasz Brat Russell zmarł, J.F. Rutherford był prawie bez centa. Więc nie włożył żadnych swoich pieniędzy w to, co nazywało się jego ruchem. Tylko przez spryt i kalkulację stał się posiadaczem tego wszystkiego, co „Wierny Sługa” przez czterdzieści dwa lat wiernej służby zbudował, i potem obrócił się przeciw niemu i również tym, którzy go popierali.

      Poinformowano nas, że kilka lat temu J.F. Rutherford zaniemógł na astmę i przyszedł do wniosku, że stan jego zdrowia może się pogorszyć, gdy będzie pozostawał dłużej w wilgotnym klimacie Brooklynu i Staten Island. Tam niewygodnie było dla niego, więc zapragnę! większej dla siebie wygody, możliwie rozumował on w taki sposób: Ponieważ ciągła jego służba jest niezbędną dla prowadzenia jego ruchu, powinien się zatem szanować tak długo jak tylko możliwe, co też o wiele lepszy skutek można by osiągnąć przez zamieszkanie w jednostajnym klimacie w San Diego, Kalifornii, gdzie ta okolica słynie jako jedna z pięknych i najłagodniejszych klimatów na ziemi, aniżeli w takim klimacie, jaki znajduje się w 7 okolicy Nowego Yorku. W jaki więc sposób mógł on to nabyć? Tylko przez Fundusz Ulgowy rozumie się; albowiem czy on na to nie był stworzony, aby dać ulgę chorym pracownikom Towarzystwa? Gazety ogłosiły, że koszt jego pałacu w San Diego, Kalifornii, wynosił $75.000,00. Sam plac pod budowę pałacu miał $12.000 hipoteki. Ładna to sumka $87.000,00, koszt domu i placu. Plac ten został przerobiony na piękny park ze sztucznym jeziorem. Mamy w posiadaniu wyciągi z legalnych aktów i wycinki z gazet, podające te finansowe szczegóły. Mówiono nam, że był dłuższy czas w obawie, by nie dowiedziano się, że te wielkie sumy pochodziły z funduszu Towarzystwa. Według naszego informatora, wziął się on jednak na sposób, który był tak krętackim jak i głupim, by im mógł oczy zamydlić, sposób, który usprawiedliwia wyrażenie jednego z jego

poprzednia strona – następna strona