Teraźniejsza Prawda nr 258-259 – 1971 – str. 95
ujrzał On, że nie otrzymywał On ludzkiego życia jako nagrody za przestrzeganie prawa naturalnego i Mojżeszowego i stąd wywnioskował, że jako człowiek został On widocznie opuszczony przez Boga, co było prawdą. To napełniło Jego ludzką duszę, która zawsze dotąd przebywała przed uśmiechniętym obliczem Ojca, najgłębszym bólem jaki doskonały, bezgrzeszny człowiek był zdolny odczuć. Ta myśl doprowadzała Jego ludzką naturę do najgłębszej rozterki, niemal rozpaczy, bo nie mogła ona zrozumieć, dlaczego Bóg Go opuścił, choć był bez grzechu. Stąd też pochodzi Jego bolesne wołanie „Boże mój! Boże mój! czemuż mię opuścił?” Ta niewysłowiona boleść, że był opuszczony przez Boga była największą porcją goryczy jaką była napojona Jego ludzka natura z kielicha niedoli.
Oczywiście, że takie smutki, jakie Jego Nowe Stworzenie i ludzka natura przeżywały, w dużym stopniu podcinały w Nim pierwiastek życia. Smutek źle wpływa na życie cielesne, a także często źle wpływa na życie umysłowe, moralne i religijne. Smutek bowiem podobnie jak strach, martwienie się i pośpiech zamienia zdrowe soki organizmu w truciznę, która atakuje nerwy, krew i żywotne organy, powodując uszczerbek w ich różnorodnych działaniach a to w stopniu odpowiednim do jego natężenia i do stanu zdrowia ciała. Często powoduje on chorobę ciała, a w niektórych wypadkach nawet zabija swą ofiarę. Sam Jezus świadczy, że smutki Jego w Getsemane przywiodły Go do progu śmierci (Mateusz 26:38). Smutki Jezusa trwały przez 3 i 1/2 lat, największe jednak były te, które przechodził jako główną formę cierpień w ciągu ostatnich 14 godzin. Ze względu jednak na Jego dobry charakter, chociaż szkodziły one Jego ludzkiej naturze, to jednak dopomogły Mu one w krystalizacji charakteru, specjalnie gdy chodzi o posłuszeństwo, sympatię, litość, miłosierdzie, wierność, a także wszystkie wyższe pierwszorzędne łaski (do Żydów 2:10, 17, 18; 4:15, 16; 5:7-9). Choć Biblia mówi o Nim jako o radującym się, to jednak nigdy nie wspomina, by kiedykolwiek się śmiał; ale podkreśla, iż płakał i mówi o Jego licznych smutkach. Twarz Jego czasami musiała być wykrzywiona, choć co do lat był On młody. Twarz Jego bez wątpienia pokryta była zmarszczkami smutku i sympatii. Rysowanie Jego twarzy było ulubionym wysiłkiem chrześcijańskich artystów. Munkacsy chyba najlepiej ze wszystkich wyraził w malarstwie niewysłowiony smutek i agonię Jego twarzy w obrazie Jezusa na krzyżu
kol. 2
w chwili Jego wołania: „Boże mój Boże mój! czemuż mię opuścił?”. Hoffmanna Chrystus w Getsemane jest słusznie i szeroko podziwiany w świecie, będąc jednym z najsławniejszych obrazów Chrystusa, choć nie tak dobrze wyraża agonię Chrystusa w wyrazie Jego twarzy. Na obrazie jego widać w twarzy Chrystusa raczej więcej wiarę niż agonię pełną poddania. Choć wiara niewątpliwie działała w naszym Panu w tym czasie, to jednak musiała ona być mniej widoczna, podczas gdy uległa agonia ujawniała się na pierwszym miejscu w Jego sercu.
FIZYCZNY GWAŁT
Jeśli chodzi o fizyczny gwałt jako trzecią formę cierpienia Chrystusa, to podaliśmy najważniejsze zarysy tego, gdyśmy omawiali znoszenie przez Chrystusa zła jako siódmy krok postępowania po Jego wąskiej ścieżce. Nie będziemy więc tu tych zarysów powtarzać, choć należą one do naszego tematu, bo były one już przedtem przedstawione. Będzie natomiast użytecznym podać tu zadany Mu fizyczny gwałt jako należący do Jego cierpień; a co pokrótce wyjaśnia Psalm 22:2-19 z wyjątkiem pierwszego zdania wiersza 2, które rozważyliśmy dostatecznie powyżej. Pamiętajmy, że wiersze te podają reakcję naszego Pana jako człowieka, a nie jako Nowego Stworzenia w stosunku do Jego ukrzyżowania i towarzyszących temu okoliczności. Jego człowieczeństwo nie mogło wtedy zrozumieć, dlaczego Bóg był tak daleko od wyzwolenia Go i dlaczego nie wysłuchał Jego najgłębszych ludzkich uczuć, wyrażonych w dobitnych słowach (zobacz wiersz 2; podajemy tylko w nawiasach wiersze bez cytowania słów, wyjaśniając je). Jego człowieczeństwo wzywało pomocy cały dzień i noc ostatniego dnia Jego życia, nie uzyskując łaskawej odpowiedzi od Boga (w. 3). Pomimo to Jego człowieczeństwo uznawało, że Bóg jest święty, że jest mądrością, mocą, sprawiedliwością i miłością (w. 4). Pamiętało ono, że Bogu ufali Jego przodkowie i że Bóg wynagrodził im to zaufanie, wyzwalając ich (w. 5). Starożytni Godni wzywali Boga o pomoc w potrzebie i otrzymali ją. Mieli ufność w Bogu, a nie byli pohańbieni (w. 6). W przeciwieństwie do tego, człowieczeństwo Jezusa zostało potraktowane w sposób tak bezwzględny jak bezwzględnie postępuje człowiek, który depcze robaka, nie było ono tak potraktowane jak przystoi człowiekowi, każdy bowiem w tym dniu robił Mu wymówki i pogardzał Nim (w. 7). Roszczenia Jego wyśmiewali oni, nazywając Go oszustem; lekceważenie Go okazywali przez wykrzywianie warg; w potępianiu Go potrząsali pogardliwie głowami (w. 8). Drwiąco mówili o Nim jako o tym, który ufał Bogu, że Go wyzwoli. Całkowicie przekonani, że był oszustem, ironicznie wołali na Pana: Niech Go Bóg wyzwoli. Swego rzekomego faworyta od śmierci na krzyżu, a wtedy Go przyjmiemy (w. 9).
(Ciąg dalszy nastąpi).