Teraźniejsza Prawda nr 258-259 – 1971 – str. 93

Boga i człowieka oraz nadzieja Mu przedstawiona musiały prędko ten smutek zamienić w radość. Odczuwanie braku widzialnego i fizycznego kontaktu z Bogiem i innymi istotami duchowymi musiało sprawiać, iż odczuwał — jakbyśmy to określili — tęsknotę za swym domem, która też została przez Niego przezwyciężona jak i w poprzednim wypadku. Konieczność współżycia z ludźmi żyjącymi w stanie upadku musiała też być przyczyną Jego smutku ze względu na Jego czystość i dobroć. Zaprawdę, nawet między najlepszymi ludźmi, a Jego uczniowie właśnie tacy byli, musiał On cierpieć nad ich stanem upadku, odczuwając ich egoizm i światowość, ich grzeszność i błędy. Wiele wypadków fizycznego skażenia, z którymi się spotykał i które często wyleczył, działało na Jego serce pełne sympatii tak, że krwawiło ono otwartą raną, krwią z Jego ciała i kości. Choroby umysłowe połączone z uszczupleniem władz pamięci, pojmowania, rozumowania i wyobraźni, a co szczególnie zdarza się w wypadkach opanowania przez demonów, wywoływały głęboki oddźwięk w Jego czującym sercu i sprawiały, że krwawiło ono wielokrotnie. Gdy rozmyślał On nad moralnym upadkiem człowieka i widząc wiele jego przykładów w praktyce — „nieżyczliwość człowieka do człowieka, która doprowadzała do niezliczonych łez wielu ludzi” — był On zasmucony do głębi Swego świętego serca. Największą dla Niego jednak boleścią było religijne zepsucie człowieka, którego przykłady widział na każdym kroku. Nic też dziwnego, że Biblia mówi nam, że gdy widział On ludzi upadających i rozproszonych jak owce bez pasterza, najgłębszym był wypełniony dla nich współczuciem (Mateusz 9:36). Greckie słowo przetłumaczone tu jako „użalił się go” wyraża głębokie połączenie smutku i litości. Etymologicznie oznacza ono poruszenie się we wnętrznościach przez smutek i litość. Gdy te dwa uczucia są ze sobą złączone drżenie we wnętrznościach bywa odczuwane przez tego, kto doświadcza tych uczuć.

      Inne rzeczy też powodowały smutek Jezusa. Smuciła Go słabość Jego Apostołów. Bolała Go ich nie święta ambicja zostania przednim. Ich brak zdolności do ocenienia rzeczy duchowych, ich powolność gdy chodziło o wiarę, kłótliwość, trudność zrozumienia u każdego z nich i wszystkich razem smuciły Go, kiedy myślał o nich — chociaż byli najlepsi z ludzi — jako o mniej lub więcej nędznych. Wiele dowodów przekleństwa wciąż przed Jego oczyma niepokoiło Jego kochające serce i głowę pełną jasności.
kol. 2
Kłótliwość i spory nauczonych w Piśmie, faryzeuszów i saduceuszów musiały smucić Jego jasną głowę i dobre serce. Zmienność tłumu w jednej chwili tak entuzjastycznego, iż chciał Go uczynić królem, to znowu tak wrogiego, iż nalegał domagając się Jego ukrzyżowania, musiała Go tylko martwić. Oglądanie spustoszenia, które szerzyła śmierć, chwytając Łazarza i okrywając żałobą jego siostry sprawiało, iż łzy popłynęły z Jego oczu. Gdy zaś okiem proroka oglądał On nieszczęścia Jerozolimy, zarówno w obecnej jak i przyszłej ślepocie, jak i w przyszłym spustoszeniu, był On tak wzruszony w Swoim sympatycznym sercu, iż oczy Jego napełniły się łzami. Zasmucała Go też żałość Jego Matki i smutek Apostołów przy Jego śmierci.

      Szczytem Jego smutku, większego od smutku któregokolwiek z dzieci ludzkich, był smutek jaki przyszedł w ostatnich 14 godzinach Jego życia, budzący w nas współczucie słowami: Getsemane, Sanhedryn, Praetorium, Via Dolorosa i Kalwaria. Agonia Jezusa w ogrójcu trwała jedną godzinę (nie mogliście przez jedną godzinę czuwać ze mną). Na podstawie ośmiu wielkich i małych cudownych dni wnioskujemy, że zaczęła się ona po pierwszej w nocy, a skończyła się po drugiej. Podczas gdy próba na krzyżu była próbą Jego człowieczeństwa, to próba w ogrójcu była próbą szczególnie Jego Nowego Stworzenia. Święty Paweł w liście do Żydów 5:7 mówi specjalnie o Jego próbie w Getsemane: „Który za dni ciała swego modlitwy i uniżone prośby do tego, który Go mógł zachować od śmierci, z wołaniem wielkim i ze łzami ofiarował i wysłuchany jest dla uczciwości”. Tekst ten podaje nam klucz do zrozumienia agonii naszego Zbawiciela w Getsemane. Modlił się On, by był zachowany od śmierci i modlitwa Jego została wysłuchana. Nie znaczy to, aby był On zachowany od śmierci ofiarniczej, ponieważ przeszedł On ją aż do zupełnego jej zakończenia, jak dowodzi tego Jego wołanie: „Dokonało się”. Wynika z tego, iż wysłuchaniem Jego modlitwy było Jego zmartwychwstanie. Modlił się On więc, aby być zachowanym od wtórej śmierci, którą gdyby przeszedł, oznaczałoby to, że w jakiś sposób nie dokonał On czegoś w sposób doskonały przed przyjściem do Getsemane i że nie uczynił On czegoś w sposób doskonały potem. Wyrażenie „wysłuchany jest dla uczciwości” dowodzi, że w sposób doskonały i bezbłędny wypełnił On wolę Ojca do śmierci i aż po samą śmierć. Te rozważania Jego agonii w Getsemane dają nam klucz do zrozumienia

poprzednia stronanastępna strona