Teraźniejsza Prawda nr 258-259 – 1971 – str. 78

że musi natychmiast napisać do swoich rodziców i powiadomić ich o swoim postanowieniu przyjęcia Chrystusa. Stosownie do tej rady, napisał do swoich rodziców, oznajmując im o przyjęciu Chrystusa i swoim przyłączeniu się do Kościoła Metodystów. Gdy później powrócił do domu ojciec aby nie bezcześcić Sabatu, nie powiedział nic prócz sarkastycznej uwagi: „Jestem metodystą, jestem!” Natychmiast po zakończeniu Sabatu zapytał młodego Pawła: „Dlaczego zostałeś chrześcijaninem?”. Młody Paweł odpowiedział: „Dlatego, ażebym mógł być posłuszny Mojżeszowi i prorokom.” Wówczas ojciec nadaremnie usiłował zmusić go do wyrzeczenia się Chrystusa i stania się ponownie żydem, lecz młody Paweł stanowczo odmówił będąc niewzruszony w przekonaniu, że Jezus umarł za niego. Był gotów podtrzymywać to za wszelką cenę. Z powodu jego stanowiska ojciec oświadczył mu, iż jest niepoprawnym i 8 lutego 1889 r. wysłał go do zakładu poprawczego (Morganza Reformatory), gdzie był grubiańsko traktowany przez urzędników tej instytucji oraz innych chłopców, uwięzionych tam za kryminalne przestępstwa. Ojciec obiecywał zabrać go z zakładu poprawczego jeżeli tylko odrzuci Chrystusa. Pomimo jego licznych wysiłków nawrócony młodzieniec nieustraszenie trzymał się Jezusa jako Swego osobistego Zbawiciela, któremu całkowicie się poświęcił mimo wielu mylnych pojęć dotyczących Boskiego planu. Pewien luterański duchowny, pastor Kuldell, regularnie odwiedzał zakład poprawczy. Przybył tam podczas pobytu młodego Pawła i dowiedział się, że jest w zakładzie młody chłopiec hebrajski, który został uwięziony za przyjęcie Chrystusa jako swego Zbawiciela. Pastor Kuldell często rozmawiał z młodym chłopcem i pomógł mu bardzo w jego chrześcijańskim życiu. Młody Paweł szybko zyskał sobie przyjaźń pewnego urzędnika tej instytucji, zdobył zasługi potrzebne do uwolnienia go i opuścił tę instytucję 1 lipca 1889 r. Jego ojciec, wysyłając go do karnej instytucji zrzekł się swoich praw jako opiekun chłopca (o tym fakcie dowiedział się ku swemu rozczarowaniu, kiedy usiłował ponownie wysłać go do Morganza) i dlatego władza stanowa wyznaczyła opiekuna dla młodego chłopca.

      Paweł odnowił swoje śluby poświęcenia, został ochrzczony 14 lipca 1889 r. i powrócił do domu. Ojciec wyśmiewał się z niego i wyrzekł się go jako syna 15 lipca 1889 r. wyprawiając mu nawet imitacyjny pogrzeb. Młody chłopiec został wysłany do Allegheny, gdzie mieszkał jego opiekun i gdzie przez jakiś czas pracował w sklepie z obuwiem. Opatrznościowo Pan umieścił go w pobliżu Domu Biblijnego, gdzie mieszkał Pastor Russell, lecz nie dał mu Prawdy w tym czasie. Pan miał inne plany w stosunku do młodego Johnsona, tj. aby zdobył wykształcenie potrzebne do przygotowania go do wielkiej pracy; jaką Pan przewidział dla niego do wykonania w późniejszych latach. Bez tego świetnego wykształcenia zdobytego w różnych szkołach nie byłby tak dobrze przygotowany do obrony Prawdy, danej przez Pana
kol. 2
za pośrednictwem „mądrego i roztropnego sługi”. Jak mógłby odeprzeć wszystkie ataki skierowane przeciwko Prawdzie bez jego wiedzy, np. języków greckiego i hebrajskiego? W związku z jakąś okazją gospodyni, u której mieszkał poszła posłuchać Pastora Russella. Po powrocie oświadczyła, że nie wierzy w piekło bo Pastor Russell powiedział, że piekła nie ma. Wtedy młody Johnson odpowiedział: „Jeżeli Pastor Russell nie wierzy w piekło, o którym Biblia pewnie naucza, to on musi być niewierny.” Pan pozwolił mu przez to błędne przedstawienie trzymać się tego błędu, przez przeszło 14 lat, podczas których kształcił go dalej i przygotowywał do przyszłej pracy.

PRZYGOTOWANIA DO PRACY DUSZPASTERSKIEJ

      Naturalnym krokiem było jego przygotowywanie się do pracy duszpasterskiej. 8 września 1890 r. wstąpił na Uniwersytet Stołeczny w Columbus, Ohio. Nie miał trudności w pobieraniu nauk, ponieważ posiadał rzadkie zdolności umysłowe, w rzeczywistości tak wielkie, że go przezywano „umysłowym olbrzymem”. Był tam źle traktowany przez studentów z powodu jego narodowości a ich zazdrości, lecz on z powodzeniem przezwyciężył te wszystkie trudności. Wiele z tych prześladowczych wysiłków obracał w długo zapamiętane humorystyczne incydenty. Gdyby nie był obdarowany poczuciem humoru, byłby osłabł na tej drodze. On z łatwością wyprzedzał innych studentów w ich osiągnięciach, np. z historii Kościoła nigdy nie dał mylnej odpowiedzi. Profesor historii dał mu stopień 99 zamiast 100, ponieważ dowodził, że nikt nie jest doskonały i dlatego sumienie nie pozwala mu dać doskonałego stopnia. Brat Johnson uzyskał stopień akademicki tej uczelni 19 czerwca 1895 r., uzyskując najwyższe odznaczenie w historii tego uniwersytetu. W tym samym roku wstąpił do Seminarium Teologicznego przy kościele luterańskim, które ukończył 25 maja 1898 r. Wszyscy jego nauczyciele uznali jego zdolności jako uczonego.

      Po ukończeniu seminarium 25 maja 1898 r. przyjął stanowisko w małym kościele misyjnym w Mars, Pa., gdzie pozostawał aż do powołania go do Columbus, celem objęcia pieczy nad kościołem luterańskim Św. Mateusza. Okazał on tam swoją gorliwość przez wybudowanie w bardzo krótkim czasie nowego kościoła dla swego zgromadzenia. Silnie wierzył i wykładał wiarę luterańską a kiedy podczas pewnej okazji nauczał doktryny o wiecznych mękach, jakiś członek tego zgromadzenia powiedział do niego: „Ty dzisiaj rano napełniłeś kościół zapachem siarki!”. Było to tego samego ranka, kiedy niektórzy bracia z Towarzystwa Strażnicy, Biblii i Broszur rozdawali gazetki w tym zgromadzeniu. Wśród nich był brat Van Hook ze zboru w Columbus. Brat Johnson zwrócił uwagę swoich słuchaczy na tych ochotników, którzy stali zbyt blisko, drzwi, zakazując przyjmowania od nich gazetek. Wierzył,

poprzednia stronanastępna strona