Teraźniejsza Prawda nr 245 – 1969 – str. 56
rowerze, choć zajmie całą szerokość drogi dla jazdy swego roweru. Jednak nie ujedzie daleko, a jej komórki nerwowe zmęczą się i znowu upadnie na ziemię. Przy większej cierpliwości i wytrwałości zauważy niebawem ku swojej radości, że potrafi jechać na rowerze przez całe kilometry z przypadkowym tylko zachwianiem się.
Kiedy staje się ona biegłą w jeździe na rowerze, jak różni się jej czynność! Jak pięknie mknie na rowerze! Z jaką doskonałą równowagą! Jak dokładnie wybiera swoją drogę pomiędzy kamieniami i dołami! A jednak rzadko musi myśleć, co czyni! Wdaje się w ożywioną rozmowę z towarzyszem drogi lub podziwia, otaczający krajobraz i to prawie bez zachwiania się. Dlaczego tak sprawnie jedzie? Dlatego, ponieważ jej ośrodki czuciowe i ruchowe mózgu, które mają do czynienia w zachowaniu jej równowagi na rowerze, tak skutecznie działają i tak dobrze są związane przez włókna wzajemnego komunikowania się, że wysiłek woli jest rzadko potrzebny lub wcale niepotrzebny. Czynność ta stała się automatyczna i przyzwyczajenie zostało nabyte. Oto w jaki sposób tworzy się przyzwyczajenie.
Przykład powyżej podany wykazuje sposób nabycia przyzwyczajenia fizycznego. Jednak niezbędny proces do nabycia przyzwyczajeń umysłowych, moralnych i religijnych (które są o wiele ważniejsze, ponieważ one stanowią charakter, a zatem są najważniejszą częścią tożsamości osoby) jest głównie ten sam. Jeżeli więc człowiek w swoich wysiłkach, aby opanować sztukę jazdy na rowerze, jest chętny stawić czoło śmiechom i szyderstwom przyjaciół i obcych osób i gotowy jest poddać się bólom i sromocie spowodowanym przez częste upadki i jeżeli może on wytrwać pomimo tych i wszelkich innych form zniechęcenia aż jego wysiłki zostaną ukoronowane powodzeniem, to o wiele większy powód powinniśmy mieć do złożenia wszelkiego ciężaru i grzechu, który nas snadnie obstępuje tak, abyśmy mogli przez cierpliwość (cierpliwą wytrwałość) biec w zawodzie, który nam jest wystawiony! W tym usiłowaniu wielce będziemy wsparci przez rozmyślanie nad wiarą Starożytnych Godnych i patrzenie na Jezusa, Wodza i Dokończyciela wiary, który dla wystawionej sobie radości, podjął krzyż, wzgardziwszy sromotą, a jako wynik tego, usiadł na prawicy tronu Bożego (Żyd. 12:1, 2).
PRZYZWYCZAJENIE UMYSŁOWE I MORALNE
Im częściej pewne myśli, słowa i czyny następują po pewnych wrażeniach lub serii wrażeń, tym łatwiej są one wywołane. Na początku świadomy wysiłek jest niezbędny. Ale na skutek długiej praktyki one stają się mniej lub więcej automatyczne i przyzwyczajenie umysłowe lub moralne, dobre lub złe, jest nabyte. Na przykład, udając się do Słowa Porady, które nasz Ojciec Niebieski nam dał i znalazłszy w nim przysłowie,
kol. 2
że „odpowiedź łagodna uśmierza gniew; ale słowa przykre wzruszają popędliwość” (Przyp. 15:1) i nakaz, że powinniśmy błogosławić tym, którzy nas przeklinają; dobrze czynić tym, którzy nas mają w nienawiści i modlić się za tymi, którzy nam złość wyrządzają i prześladują nas (Mat. 5:44), więc przypuśćmy, że postanawiamy przy łasce Bożej, iż będziemy usiłowali iść za tą dobrą radą w ten sposób nam podaną. Nie potrwa długo, by nasze postanowienie było wystawione na próbę. Być może tego samego dnia ktoś będzie nas przeklinał nie w znaczeniu wypowiedzenia przekleństwa przeciwko nam, ale będzie on usiłował świadomie lub nieświadomie szkodzić naszemu dobremu imieniu. Natychmiast czujemy się tym utrapieni i podnieceni i zanim znajdziemy czas do pomyślenia, już dajemy z kolei ostrą odpowiedź. Potem co za uczucie wstydu nas opanowuje! Uznajemy, że oddaliśmy złem za zło i wyznajemy nasz grzech przed naszym Ojcem Niebieskim, prosząc Go przebaczenie przez zasługę naszego drogiego Pana, który umarł za nas i błagamy Boga, aby nadal okazywał nam łaskę w naszych dalszych wysiłkach czynienia sprawiedliwości. Zdając sobie sprawę, że nasz upadek był spowodowany tym, iż nasz mózg był o wiele więcej przyzwyczajony do okazywania posłuszeństwa złym myślom niż dobrym myślom i że więcej myśleliśmy o sobie niż o Bogu, więc czynimy wysiłek, aby „podbić wszelką myśl pod posłuszeństwo Chrystusowe” i aby tylko myśleć o tym, co jest prawdziwe, poczciwe, sprawiedliwe, czyste, przyjemne i chwalebne (2Kor. 10:5; Filip. 4:8) i uciekać się do Pana o łaskę i siłę w każdym czasie potrzeby.
Jeżeli wytrwamy pomimo niepowodzeń, to zauważymy wkrótce, że będziemy w stanie znosić obelgi w cierpliwości i oddawać dobrym za zło. Z początku będziemy to czynić niezgrabnie tak, iż czasami będziemy się zapytywali, czy nie byłoby lepiej po prostu nie zwracać uwagi na tego, który nam złość wyrządzą. Ale jeżeli będziemy kontynuowali to ćwiczenie, to zauważymy, że coraz łatwiej nam będzie okazywać cichość, uprzejmość i dobrotliwość wobec drugich, aż w końcu nabędziemy przyzwyczajenia czułości; a potem bez wielkiego świadomego wysiłku, jeżeli już nie bez wysiłku, będziemy błogosławili tym, którzy nas przeklinają i dobrze czynili tym, którzy nas nienawidzą. To, co nam wielce dopomoże w naszych wysiłkach miłowania naszych nieprzyjaciół to znajomość, że Bóg jest wielką Pierwszą Przyczyną, a nasi nieprzyjaciele drugą przyczyną, i że oni nie mogą powiedzieć lub uczynić nam coś bez Boskiego zezwolenia. Wszystko, co Bóg czyni, ma mądry i miłujący cel. Gdy więc Bóg dozwala, że ktoś nas obraża lub szkodzi naszemu dobremu imieniu, to musi to być na nasze dobro. Co za dobro — pytacie się — może taka działalność nam uczynić. Dobro jakie z tego wynika dla nas jest to, iż uzdolnią nas to do umartwiania uczynków ciała, do zapierania się i do rozwijania wiary, cichości, samokontroli, cierpliwości, pokoju i miłości.